Przedruki i ścinki newsów z różnych stron świata – mój dług pamięci wobec rodziny zamordowanej w powiecie łuckim województwa wołyńskiego wiosną 1943r. przez ukraińskich morderców z OUN-UPA i swoich sąsiadów...

POLECAM!!!

Ukrainska partyzantka 1942 - 1960. Dzialalnosc Organizacji Ukrainskich Nacjonalistow i Ukrainskiej Powstanczej Armii.

----------------------------------------------------

Wołyń 1943. sł. muz. Lech Makowiecki

----------------------------------------------------

Banderyzm to hybrydowy potwór - rozmowa z płk. Janem Niewińskim

 

niewi 3.jpg
"Banderyzm to hybrydowy potwór, powstały z krzyżówki ukraińskiego szowinizmu, niemieckiego nazizmu i syjonizmu nowojorskich handlarzy holocaustem. Można ten postulat określić jako wezwanie do neobanderowców znajdujących się na każdym szczeblu polskiego życia publicznego do zwiększenia nacisku na władze naszego kraju, aby położyły kres naszej walce o przywrócenie prawdy historycznej i demaskowaniu współczesnej odmiany banderyzmu" - mówi Jan Niewiński w wywiadzie dla "Myśli Polskiej"

Niedawno odbył się VII zjazd Związku Ukraińców w Polsce. Delegaci m.in. wystosowali apel do Polaków. Stwierdzają w nim, że w naszym kraju nasilają się działania „niektórych polskich środowisk”, które w sposób jednoznaczny dążą do wywołania wrogości między obu narodami. Czy podziela Pan ten pogląd?
- Zacznijmy od krótkiej charakterystyki Związku – kim są, jakie są ich cele. ZUwP jest przykrywką działającej już od 1929 r. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Celem strategicznym nacjonalizmu ukraińskiego jest zbudowanie sobornego państwa ukraińskiego na terenach nie tylko obecnej Ukrainy, ale również na części terenów Białorusi, Rosji, Słowacji, Rumunii i Mołdawii. Jeśli chodzi o Polskę, domagają się oni inkorporacji 19 polskich powiatów od Podlasia, Lubelszczyzny, Chełmszczyzny, Przemyskiego aż do Krynicy. Żadna ze współczesnych partii ukraińskich nie odcięła się od tych roszczeń, a „Swoboda” głosi je otwarcie. Takie państwo miałoby spełniać rolę imperium w tej części Europy, w miejsce Rosji.

Proszę wyjaśnić, co oznacza przymiotnik „soborne”?
- Oznacza to państwo pozbawione innych narodowości, prócz ukraińskiej.

Wróćmy jednak do postawionego wyżej pytania.
- Jak zrozumiałem to wieloznaczne określenie „niektóre środowiska”, autorzy mają na myśli głównie organizacje kresowe. Zarzut wywoływania wrogości uważam za bezpodstawny, a nawet bezczelny. Czym innym jest bowiem domaganie się prawdy historycznej, a czym innym wrogość do określonego narodu. Zasze zaznaczaliśmy, że winą za ludobójstwo na Kresach obciążamy nie naród ukraiński lecz faktycznych sprawców tzn. OUN-UPA. Czyżby przypominanie Związkowi, że tak wychwalana przez nich UPA wymordowała, prócz Polaków i mieszkańców innych narodowości również ok. 80 tys. swoich rodaków miał świadczyć o cieniu wrogości? W tej sprawie Roman Szuchewycz (ps. Taras Czuprynka) – dowódca UPA na zarzut mordowania Ukraińców odparł: „Jeśli trzeba będzie zlikwidować nawet połowę Ukraińców, to ta druga połowa będzie czysta jak szklanka źródlanej wody”. Ten człowiek ma dziś na Ukrainie setki pomników i jest uznany za bohatera narodowego. Przypomnę, iż jednym z trzech obranych patronów obchodów 70 rocznicy banderowskiego ludobójstwa na Kresach Południowo-Wschodnich był prawosławny Ukrainiec – śp. dr hab. Wiktor Poliszczuk. Gdzie więc nasza antyukraińskość?

Zdaniem Zjazdu środowiska te ulegają wypaczonym interpretacjom faktów z przeszłości oraz prowokacjom, których autorami byli radzieccy pseudohistorycy. Według delegatów są one bezpodstawne. Czy dostrzega Pan jakieś prowokacje w tej dziedzinie?
- Zacznijmy od tego, że polscy historycy w okresie PRL w ogóle nie zajmowali się kwestią ludobójstwa upowskiego na Kresach. Podobnie historycy sowieccy w czasie istnienia ZSRS. Natomiast obecnie wnioski i oceny badaczy rosyjskich są zbieżne z naszymi, tj. kresowian poglądami. Nie ma tu więc miejsca na żadne prowokacje.

W apelu deklaruje się przyjazne uczucia większości Ukraińców do Polaków. Czy – Pańskim zdaniem – uczucia te podziela również ZUwP? Czy organ Związku „Nasze Słowo”. który Pan czytuje, rzeczywiście pała przyjaźnią do Polski i Polaków?
- Odczucia większości Ukraińców od Zbrucza na wschód, jakie znam, diametralnie różnią się od treści prezentowanych w tym tygodniku. W każdym numerze tego pisma jest sączony jad nienawiści do Polski.

Według autorów apelu na Ukrainie nie ma sił antypolskich, a te które istnieją nie mają poparcia społecznego. Czy aby ten pogląd odzwierciedla rzeczywistość?
- Chciałbym, aby tak było, ale niestety tak się nie dzieje. Antypolskość jest dziś częściowo wyciszana z przyczyn taktycznych, ale sam fakt zgłaszania roszczeń terytorialnych wobec naszego kraju, o czym mówiłem powyżej, świadczy sam za siebie. Prócz tego Polacy zamieszkujący tereny dzisiejszej Ukrainy nie mają nawet ułamka praw, z jakich korzysta mniejszość ukraińska w Polsce.

W omawianym dokumencie możemy wyczytać ponadto, że „walka UPA tylko w nieznacznym stopniu była skierowana przeciw Polakom”, a formacja ta koncentrowała się na walce z Niemcami, a potem Sowietami. Jak Pan skomentuje to podłe kłamstwo?
- Nie tylko podłe, wręcz nikczemne. A czym była SS-Galizien, Ukraińska Policja Pomocnicza w służbie niemieckiej, bataliony SS „Roland” i „Nachtigal”, legion płka Suszki, który brał udział wraz z Niemcami w agresji na Polskę w 1939 r.? Ponadto OUN świadczył usługi wywiadowcze i dywersyjne na rzecz Abwehry. A jeśli chodzi o Sowietów. Czy można dziwić się, że Armia Czerwona walczyła z UPA, skoro UPA mordowała z podobnie dzikim okrucieństwem Rosjan, jak Polaków?

Delegaci bronią także symboliki OUN-UPA, utrzymując, że odzwierciedla ona obecnie walkę, jak to określono, o godność oraz sprzeciw wobec rosyjskiego imperializmu. Czy takie tłumaczenie jest do przyjęcia?
- W żadnym przypadku. Niech Pan sobie wyobrazi, że w Niemczech jakaś partia posługuje się swastyką i tłumaczy, że to znak przyjaźni i braterstwa.

W innym dokumencie zjazdu delegaci dziękują polskim władzom za wsparcie, a szczególnie Komorowskiemu i Tuskowi. I tu powstaje pytanie o słuszność prowadzonej polityki władz polskich wobec Rosji i Ukrainy…
- Znam takie powiedzenie: „Jak cię wróg chwali, zastanów się, coś złego zrobił”. Prowadzona od 25 lat obłędna polityka wobec Rosji i Ukrainy stanowi śmiertelne zagrożenie dla Narodu i Państwa Polskiego. Nasze władze pełnią rolę wyciągających kasztany z ognia dla obcych mocodawców. Co więcej czynią to z pogardzaną nadgorliwością. Pogardzaną, bo USA i państwa zachodnie nie zaprosiły przedstawicieli Polski na rokowania w sprawie rozwiązania konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Agresorem w tym przypadku jest nacjonalizm ukraiński, nie Rosja.

Jest jednak sformułowanie o wiele groźniejsze, mianowicie apel do władz RP o przeciwstawienie się działalności ww. środowisk. Jak Pan ocenia tę część uchwały?
- Rzeczywiście groźne, ponieważ Polska znajduje się w śmiertelnym uścisku neobanderyzmu. Banderyzm to hybrydowy potwór, powstały z krzyżówki ukraińskiego szowinizmu, niemieckiego nazizmu i syjonizmu nowojorskich handlarzy holocaustem. Można ten postulat określić jako wezwanie do neobanderowców znajdujących się na każdym szczeblu polskiego życia publicznego do zwiększenia nacisku na władze naszego kraju, aby położyły kres naszej walce o przywrócenie prawdy historycznej i demaskowaniu współczesnej odmiany banderyzmu, którego ośrodkiem nie jest Ukraina, ale właśnie Polska. Ten ośrodek umieścili u nas Amerykanie.

Tymczasem współdziałanie z neobanderowcami kwitnie w najlepsze. B. prezydent Lech Wałęsa z fundacji skromnie nazwanej jego imieniem zaopatruje w 200 tys. euro majdanowców. W składzie delegacji odbierającej tę nagrodę znalazł się, prócz Witalija Kłyczki, również szef skrajnie szowinistycznej partii „Swoboda” – Oleg Tiahnybok. Jak Pan oceni to posunięcie eks-prezydenta?
- Cóż, postąpił jak przystało na noblistę i mianowanego mędrca europejskiego. Jak by tego było mało, Wałęsa w kilka dni potem poleciał do Kijowa, gdzie w cerkwi składał kwiaty i bił pokłony przed tablicą upamiętniającą tzw. „bohaterów” Ukrainy. Owi „bohaterowie”, to bandyci z UPA, którzy w sposób wyjątkowo bestialski dokonali ludobójstwa na 200 tys. Polaków i 80 tys. Ukraińców, o innych narodowościach nie wspominając. Czy upodlenie ma jeszcze jakieś granice?

Z przykrością stwierdzam, że Wałęsa jednak nie był pierwszy w hołdach. Pamiętajmy, że prezes PiS pod czarno-czerwonym sztandarem OUN-UPA wzniósł pozdrowienie „Sława Ukraini. Herojam sława!” Proszę przypomnieć naszym Czytelnikom co to za pozdrowienie.
- To zawołanie-pozdrowienie banderowskich bojówkarzy. Po każdym zakończonym akcie mordu na bezbronnej ludności cywilnej Kresów taki właśnie okrzyk wznoszono. Jeśli prezes największej partii opozycyjnej nie wiedział co to za sztandar i co to za pozdrowienie, to powinien się dowiedzieć. Jeśli jednak wiedział, to niech nie przyznaje się do patriotyzmu. Taki okrzyk jest bowiem deptaniem pamięci polskich męczenników.

W takim razie poproszę o skomentowanie faktu odznaczenia naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza medalem Służby Bezpeky Ukrainy.
- Bez wątpienia Sakiewicz ma ogromne zasługi w sławieniu bandero-majdanu i szerzeniu ślepej nienawiści do Rosjan, Rosji i jej prezydenta Władimira Putina. Okazuje się jednak, że jego zasługi idą znacznie dalej i sięgają do ciemnych poczynań bezpieki, a żadna bezpieka na świecie nie nadaje odznaczeń tylko za pisanie. Wydaje się, że takie odznaczenie stanowi przypadek bez precedensu w historii dziennikarstwa polskiego.

Pierwszą rocznicę bandero-majdanu czcić będzie także „Gazeta Wyborcza” w sposób dość dziwny, bo biegiem na kijowski majdan 26 osób, głównie dziennikarzy i pracowników mediów.
- Mniejsza o sposób. Rzecz w tym, że bandero-majdan zaowocował w co najmniej dwu strasznych wydarzeniach. Pierwsze to wymordowanie przeciwników ukraińskiej rewolty w Odessie w sposób iście upowski, bo poprzez spalenie żywcem. Drugie, to mordowanie Rosjan i ludności rosyjskojęzycznej na wschodniej Ukrainie przez wojska rządowe i prywatne oddziały niektórych oligarchów stojących za ukraińskim neobanderyzmem . Czyżby uczestnicy biegu nie zdawali sobie sprawy czemu tak naprawdę składają hołd czy też wiedzieć nie chcą. Proszę zwrócić uwagę, że w biegu tym bierze udział także Kamil Dąbrowa – dyrektor Programu I Polskiego Radia, a to przecież funkcja państwowa, bo prywatyzację państwowego radia jakoś przeoczono. Jego udział uważam za wyjątkowy skandal.
Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Zbigniew Lipiński

Jan Niewiński – Honorowy Przewodniczący Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich, weteran walk z UPA, dowódca samoobrony wsi Rybcza na Wołyniu w latach 1943-1944. Żołnierz 4 DP 1. Armii Wojska Polskiego, zdobywca Kołobrzegu (marzec 1945).

Na zdjęciu – Jan Niewiński.

Myśl Polska, nr 47-48 (23-30.11.2014)

----------------------------------------------------

Pojednanie popisowo judeokatolickie z pobanderowcami
 

„Przebaczyć wszelkie zło”- film Linkowskiego nagradzaną przez judeopolikulturę receptą wsparcia banderowcow w na służbie „naszym” (jak wojna z Irakiem) posowieckim oligarchom w mordowaniu donieckich kozakow za to, że są Rosjanami.

 

        Film ma charakter reportażu ze spotkań pielgrzymki judeokatolikow z parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie z krzyżem wykonanym z drzewa katafalku z pogrzebu św. Popiełuszki ze „społecznością ukra ińską na Wołyniu” (zdominowaną kultem banderowców) oraz z wypowiedzi „młodych historyków” tj.M. Zajączkowskiego i R. Kabaczija będących jakoby wynikami „analizowania nieznanych faktów” „rozmów i porozumień między AK i UPA z maja 1945r”  „na kilka miesięcy przed Akcją Wisła, a które w efekcie prowadzą do zaprzestania bratobójczych walk i wspólnego zbrojnego wystąpienia przeciwko nowej komunistycznej władzy” (wg. FILMPOLSKI.PL i informacji Oddz. Lub. IPN o projekcji tego filmu).

Ani pielgrzymi ani filmowani  historycy nie używają pojęcia ludobójstwo i nie reagują na wypowiedzi „”społeczności Wołynia”  (także przy ulicy imienia Bandery) o walkach i zbijaniu Polaków oraz o walkach i wysadzaniu transportow niemieckich przez UPA, którym na filmie reżyser dodał ilustracje z kronik filmowych z walk partyzanckich i dwrotu wojsk niemieckich (jakoby na tych terenach).

               Młody ukraiński historyk z kolczykiem w lewym uchu a Kabaczij anlizował demonstracyjne trzymanie założonych na brzuchach rąk przez upowcow i trzymanie rąk w kieszeniach przez negocjujących porozumienie akowców uwidocznione na fotografiach z tych rozmów, których wynikiem był wspólny atak WiN i UPA na Hrubieszów w 1945r (właściwie na MO w Hrubieszowie gdyż garnizon WP, w którym wówczas służył jeszcze młody Jaruzelski nie wyszedł z koszar).

               Reżyser nie wspomniał o tym, że Hrubieszów leży na Lubelszczyźnie a na bardziej przez ludobójców z UPA „zukrainizowanym” Wołyniu przy okazji podobnych rozmów negocjatorzy AK zostali rozerwani za pomocą koni przez  rozmówców z UPA reprezentujących terrorystycznie zdominowaną społeczność  ukrai,ńską.  Ani porozumienie WiN -UPA ani wspólny atak na Hrubieszów nie spowodowały zaprzestania mordowania Polaków przez zbrodniarzy z UPA chociaż mogły wpłynąć na ograniczenie ludobójstwa na Polakach przed „Akcją Wisła” tak żałośnie wspominaną przez Linkowskiego  i Zajączkowskiego.

Zakolczykowany historyk ukraiński wypowiedział na filmie bardzo istotną sentencję- nie wierzcie Ukraińcom z Doniecka, oni was przepraszaja ale mają kamień w sercu. Ani Linkowski ani Zajączkowski nie odpowiedzieli na pytanie o co mu chodziło.

Film zakończyło jakby wspólne ze społecznością z Wołynia radosne odśpiewanie pieśni Szalom Alechem przez pielgrzymow z Parafii Św. Stanisłwa Kostki w Warszawie bez żadnego komentarza o przeprosinach naszych i posowieckich oligarchow braci w talmudycznej rasie wymordowanych na Wołyniu podobnie jak Polacy bez wykorzystania komór gazowych.e odśpiewanie tej "izraelickiej" pieśni miało sugerować wspólne przeprosiny Polkaków i Ukraińcow za holocaust?

Po Projekcji filmu w IPN wLublinie w dniu 4 sierpnia br Linkowski z Zajączkowskim poprosili nieliczna publiczność o uwagi wyrażając ubolewanie z powodu polskich win i błędów w stosunkach z Ukraińcami, do których dodali jeszcze burzenie cerkwi w 1938r..

Na uwagi o niewłaściwości takich „przeprosin” za ludobójstwo i kontynuowane niszczenie śladów po Polakach na Wołyniu zaplanowane i zorganizowane przez synów popów po polskich szkołach i polskim wojsku (ali hierarchowie grecko katoliccy)  jakie były relacjonowane i komentowane w filmie reżyser i historyk  zareagowali zaprzeczaniem nawet oczywistym faktom, odbieraniem głosu niewygodnym dyskutantom i wygaszaniem kazań o swym nabożeństwie dla świętości Jana Pawla II i Popiełuszki a szczególnie dla twierdzenia „zło dobrem zwyciężaj”, które było hasłem przewodnim pielgrzymki.

Szczególnie zdenerwowały ich twierdzenia, że w obozach śmierci w Treblince, Bełżcu i Sobiborze slużyli policjanci ukraińscy (z których przejścia do UPA  na wezwanie Bandery wyrażali w filmie dumę przedstawiciele społeczności Wołynia przy milczeniu pielgrzymow ), i że zburzenie lub oddawanie grekokatolikom w 1938r około 200 z 600 cerkwiszych form zbudowanych na Lubelszczyźnie i Podlasiu w ramach rusyfikacji {nawet tam gdzie nie było prawosławnych) po rozbiorach  cerkwi nie miało dla tych policjntow i ukrainizowanych chłopów znaczenia „antyukraińskiego” jako, ze nie spotkało się z czynnym a nawet werbalnym oporem.

Oburzało ich twierdzenie, że chłopi na Wołyniu ukrainizowani byli po I wojnie światowej głównie porzez popów i ich rodziny w dużym stopniu metodą ludobójstwa a takie pojednanie jest nikczemnością szczególnie ze względu na ukraińskie ofiary zbrodni i terroru UPA, których na terenach pozostawionych w Polsce było często więcej niż polskich ofiar UPA.

Linkowski specjalizujący się w uprawianiu annaaszo judaszo kajfaszystowskiej dialektyki w liberalnym dla pasożytnictwa „stylu” ś.p. abp Jozefa Życińskiego (TW „Filozof”) i w gloryfikowaniu jego autorytetu z pewnością zdaje sobie sprawę z możliwości łatwego poskromienia kultu banderowskiego ludobójstwa przez cieszących się poparciem nawet Obamy posowieckich ooligarchow z izraelickimi paszportami obecnie  zainteresowanych jego wykorzystaniem przeciwko zbyt rosyjskim i putinowskim „donieckim Ukraińcom” grupowanym pod pomnikami Lenina.

Ale jako Polacy powinni Ukraińcow przepraszać raczej za Banderę,Suchewycza i Doncowa jako synow popów po polskich szkołach i polskim wojsku, którzy wołyńskie i podolskie chłopstwo ukrainizowali w sposób ułatwiający Putinowi włączenie Krymu do Rosji i oczekiwanie na otwarcie się czarnej dziury ukraińskiej na euro i dolary zamiast ukrainizować ich na wzór pierwszych  Ukraińców jakimi nazwani zostali posłowie szlachty ruskiej („litewskiej”) na elekcje polskich królów (mordowani przez kozaków i Tatarów Potiomkina i Chmielnickiego jako „Lachowie” nie prawosławni).

----------------------------------------------------

Video z efektu ataku moździerzowego 13 sierpnia Ługańsku przez siły Kijowskie....

http://cassad.net/tv/videos/771/video-18-video-posledstviy-minometnogo-obstrela-luganska-13-avgusta/

----------------------------------------------------

ZESPÓŁ ENEJ...
ENEJ (Petro Olijnyk) – ukraiński wojskowy, członek OUN, pułkownik UPA, w 1943 roku kierował mordami ludności polskiej na Wołyniu. Według wspomnień świadków Enej był znany z bezwzględności i okrucieństwa; m.in. własnoręcznie odrąbywał głowy swoim ofiarom, miażdżył głowy niemowlętom lub przebijał je widłami, bądź nabijał na sztachety w płotach. Niekiedy zawieszał je na drzwiach i rzucał w nie siekierą. Ponadto Enej na żywo wydłubywał oczy, rozpruwał brzuch (w tym kobiet w ciąży), odrąbywał kończyny, czy przypalał ogniem. Zespołowi pogratulować "patrona"...

Obejrzyjcie teledysk ENEJ pt. "Symetryczno liryczna", by zauważyć w nim aluzje do ataków UPA na polskie wioski. Bez żadnego związku z tekstem piosenki znaleźć tam można m.in następujące obrazy: wioska przed wschodem słońca, tłum wyłaniający się zza wzgórza, zmierzający do wioski, rąbanie siekierą, nabijanie widłami, stodoła pełna ludzi, podżeganie ognia...

-------------------------------------------------------------

NALEŻY ZAKAZAĆ działnośc Związku Ukraińców w Polsce, gdyż ta nacjonalistyczna szowinistyczna organizacja naucza w Polsce ukraińskie nazistowskie doktryny Bandery oraz Szuchewycza, zamieszkałych młodych UKRAICÓW w III RP.
Ci młodzi ukraińcy zamieszkali w Polsce są HODOWANI na LUDOBUJCZYCH ANTY-polskich DOKTRYNACH ukraińskich NAZISTÓW jak Szuchewycza czy Bandery co jest SKANDALEM oraz NIE zgodne z polskim prawem, które zabrania nauczania nazizmu.

Taka sytuacja jest możliwa, tylko dlatego, że Kaczyńscy, Tusk, Komorowski … czyli „polscy politycy” z piedestałów władzy „warszawki” dopuścili się ZDRADY ofiar RZEZI wołyńskiej, wspierając NAZISTÓW ukraińskich z „Prawego Sektora” i „Swobody” których celem było i jest ZŁAMANIE kręgosłupa moralnego Polaków.
Zdrady Polskiej Racji Stanu dopuściły się ANTY-polskie partie-gangi malwersantów oraz złodziei z PO, PiS, SLD … itd.
Ten akt zdrady POSIADA znaczenie historyczne oraz DRUZGOCĄCE dla Polski i Polaków.

Posłuchajcie i KONIECZNIE obejżyjcie jak nacjonalista UKRAINSKI z polskim obywatelstwem Piotr Tyma zamieszkały w III RP, obecny prezes Związku Ukraińców w Polsce – BRONI spadkobierców oraz LUDOBUJCZĄ spuściznę ukraińskich UPA-wców morderców Szuchewycza i Bandery:
http://youtu.be/crRYWwT9-wE

-----------------------------------------------------------------------------

PARLAMENT EUROPEJSKI A SWOBODA....

Parlament Europejski zrobił niezwykły krok w grudniu 2012 roku podejmując uchwałę, w której wyraził zaniepokojenie nie akceptowalnym charakterem Swobody. Rezolucja Parlamentu Europejskiego nr 8 stanowi co następuje:

[Parlament Europejski] “wyraża zaniepokojenie rosnącymi nastrojami nacjonalistycznymi na Ukrainie, wyrażającymi się w poparciu dla partii Swoboda, która, w efekcie, jest jedną z dwóch nowych partii wchodzących do Rady Werchownej; przywoływanie rasistowskich, antysemickich i ksenofobicznych poglądów pozostaje w sprzeczności z podstawowymi wartościami i zasadami Unii Europejskiej i dlatego apeluje do partii pro-demokratycznych w Radzie Werchownej o nie wiązanie się, wspieranie lub wchodzenie w koalicje z tą partią.”

-----------------------------------------------------------------------------

Z forum....

~dżin : Fragmenty „Uchwały Krajowego Prowodu OUN” z 22. VI. 1990 r.

OUN jako awangarda narodu, wykorzystuje wszystkie partie polityczne oraz komitety cerkiewne Ukraińskiej Cerkwi Katolickiej, której księża sprzyjają OUN.

Zgodnie z wcześniejszymi postanowieniami Krajowego Prowodu, każda ukraińska rodzina w diasporze wpłaca po 1000 dolarów USA na fundusz „Wyzwolenia Ukrainy”. Przegranie przez „Ruch” wyborów na Ukrainie uważać należy jako śmierć ukrainizmu nad Dnieprem.

Sprawy polskie:
1. Na Ukrainie, ze szczególnym uwzględnieniem terenów Ukrainy Zachodnie;
2. W Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy Zakurzońskiej.

1. Popieramy gorąco wysiłki wyzwoleńcze Mołdawian, Gruzinów i Ormian. Solidaryzujemy się z walką o wolność bratniego narodu białoruskiego, pamiętając jednocześnie, że wywodzi się z naszego ukraińskiego gniazda – Kijowskiej Rusi, i do tego gniazda w przyszłości powinien wrócić.

… Z postkomunistyczną Polską należy utrzymywać stosunki przyjazne i na zasadzie wzajemności. Aby nie drażnić Polaków i rządu należy przyznać im na Ukrainie pewne uprawnienia w zakresie wiary, kultury i szkolnictwa, bacząc równocześnie, aby te koncesje nie poszły zbyt daleko. Wykluczyć organizowanie się Polaków pod względem politycznym. Przede wszystkim należy narzucić Polakom nasz punkt widzenia na historię i na stosunki ukraińsko-polskie. Nie dopuścić do głoszenia, że Lwów, Tarnopol, Stanisławów, Krzemieniec i in. kiedykolwiek odgrywały rolę polskich ośrodków kultury. Zawsze były to ośrodki kultury ukraińskiej. Polacy nie odgrywali w nich najmniejszej roli, a to, co o nich głosi się dzisiaj, zaliczyć należy do polskiej szowinistycznej propagandy.

Młodzież polską wciągać do patriotycznych akcji związanych z rocznicami patriotycznymi – w tym związanymi ze sławnymi dziejami UPA. Pozwoli to nie tylko zachować wiarę w polską propagandę państwową. Ale także doprowadzić do rychłej ukrainizacji polskiej młodzieży, zarażonej kłamstwami polskiej propagandy odnośnie UPA.

Koncesje w sprawie szkolnictwa polskiego i kultury uzależnić od podobnych koncesji udzielonych Ukraińcom w Polsce. Głosić, że w Polsce mieszka jeden milion Ukraińców, utrudniać Polakom odbudowe cmentarza Orląt, ale niezbyt nachalnie, aby nie dać im do rąk międzynarodowego atutu propagandowego, że nasze starania o wejście do Europy nie są szczere (chodzi o to, że cmentarz Orląt jest cmentarzem wojskowym, tedy zgodnie z konwencją międzynarodową jest pod ochroną prawa międzynarodowego).

Oddawanie Polakom Kościołów uzależnić od oddawania Ukraińcom w Polsce obiektów cerkiewnych, a przede wszystkim oddanie przez Polaków Ukraińskiej Cerkwi katedry greckokatolickiej w książęcym ogrodzie w Przemyślu. Nie zaszkodzi tego faktu łączyć ze zwróceniem Polakom kościoła św. Elżbiety we Lwowie, a także obiektów kościelnych w Tarnopolu i Stanisławowie. Nie można pod żadnym pozorem dopuścić do reaktywowania polskiej hierarchii, czyli powrotu na nasze ziemie polskich biskupów. To mogło by oznaczać na przyszłość niebezpieczeństwo odrodzenia na Ukrainie (Zachodniej) niepożądanej polskości i polskiego szowinizmu o ambicjach politycznych. Obrządek łaciński na Ukrainie podporządkować hierarchii Ukraińskiej Cerkwi Katolickiej i jej patriarsze z siedzibą na Górze św. Jura we Lwowie.

Sporządzać i systematycznie uzupełniać spisy Polaków mieszkających na Ukrainie Zachodniej. Spisy te oraz adresy służyć będą ścisłej kontroli ich poczynań. Znając historię i zdolności konspiracyjne Polaków nie można wykluczyć, że w przyszłości zechcą konspirować przeciwko samostijnej Ukrainie. Nie można też wykluczyć, że znajdą się w Polsce siły rewizjonistyczne, które zechcą odebrać Ukrainie Lwów. Pomocnymi w tym mogą być właśnie konspirujący Polacy. Dlatego w najbliższej przyszłości, gdy Ukraina pozbędzie się swoich własnych komunistów, ujawniani Polacy powinni złożyć przysięgę lojalności i wierności samostijnej Ukrainie. To samo uczynić winni księża, zakonnicy i zakonnice.

Nie utrudniać Polakom wyjazdów do Polski na pobyt stały, lecz je ułatwiać. Pamiętajmy, że odwiecznym celem Ukraińców i naczelnym OUN była depolonizacja ziem zasiedlonych od kilku pokoleń przez Polaków. Ułatwiając maksymalnie wyjazdy do Polski, należy równocześnie ułatwiać im czasowe kontakty z krewnymi i znajomymi w Polsce. Młodym, którzy odwiedzają krewnych w Polsce lub znajomych, utrudniać wstęp na wyższe uczelnie. W ogóle ograniczyć studia Polakom i nie dopuszczać do powstania silnej warstwy inteligencji.

Przeciwstawiać się wszelkiemu zbliżeniu Polaków do Rosjan zarówno na Ukrainie jak w Polsce, podsycać wrogość Polaków do Rosjan i odwrotnie, pamiętając, że ścisły sojusz rosyjsko-polski jest poważnym zagrożeniem dla Ukrainy i jej całości terytorialnej …

2. Mamy wiele dobrych przykładów z przeszłości wspólnej walki ukraińskiej, prowadzonej przeciwko komunizmowi. Te dobre tradycje należy kultywować, zacieśniać więzy z tymi organizacjami, realistyczne podejście do stosunków ukraińsko-polskich. Wykazać, że we wspólnej walce z komuną Ukraińcy byli strona aktywna i inspirującą. Innymi słowy, aby Polacy uznawali przywódczą rola Ukraińców. Eliminować wszelkie próby zmierzające do potępienia UPA za rzekome znęcanie się jej na Polakach. Wykazywać, że UPA nie tylko nie znęcała się nad Polakami, ale przeciwnie, brała ich w obronę przed hitlerowcami i bolszewikami. Polacy byli też w UPA. Mordy którym zaprzeczyć nie można, były dziełem sowieckiej partyzantki lub luźnych band, z którymi UPA nie miała nic wspólnego, pomniejszanie roli wyzwoleńczej UPA w skali europejskiej jest niedopuszczalne.

Wszelkimi siłami dążyć do tego, żeby w różnych naszych kontaktach z Polakami strona polska przyznawała, że były też przykłady palenia wsi ukraińskich i mordowania Ukraińców przez AK, wykazywać podobieństwo między UPA i AK, podkreślając wyższość pod każdym względem UPA nad AK. Wymuszać na Polakach przyznawanie się do antyukraińskich akcji, potępienia przez nich samych pacyfikacji i rewindykacji przed wojną i haniebnej operacji Wisła po wojnie. Wszystkie te akcje przyniosły wiele cierpień i krwi narodowi ukraińskiemu. Podkreślać to w komunikatach, które koniecznie muszą być publikowane w językach obcych, zwłaszcza w angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim i rosyjskim.

Zmierzać do tego, aby miarodajne czynniki polskie na emigracji zrzekły się wszelkich zamiarów i myśli rewindykacji względem Ukrainy, a sprawę Ukrainy Zacurzońskiej (Zasanie, Chełmszczyzna, Podlasie i Łemkowszczyzna) pozostawić otwartą, sugerując, że zostanie ona załatwiona z korzyścią dla obu stron przez narodowe rządy w pełni suwerennych państw samostijnej Ukrainy i postkomunistycznej Polski.

Na takim stanowisku stoi już Konfederacja Polski Niepodległej. Tę organizację i jej ludzi należy wspierać.

W takim też duchu należy urabiać polską opinie publiczną na obczyźnie, za pośrednictwem polskich organizacji i będących w polskich rękach środków informacji. W tym celu należy przenikać do polskich organizacji tam, gdzie jest to możliwe i lansować nasz punkt widzenia cierpliwie ale uparcie, zyskiwać zwolenników wśród Polaków, a tam gdzie to najbardziej celowe, nie żałować środków z Funduszu Wyzwolenia Ukrainy.

Kupować audycje w polskim radiu oraz miejsca w polskich gazetach. Wchodzić do polskich zespołów redakcyjnych. Dyskusje prowadzić w duchu heroizmu UPA i nie kwestionowanej ukraińskości Ukrainy Zacurzońskiej za stolicą w książęcym grodzie Przemyślu.

3. Obecna Polska przeżywa dobę swojego ponownego odrodzenia, której siłą sprawczą jest ruch znany na świecie pod nazwą Solidarności. Ruch ten zdobył sobie międzynarodową sławę jako rozsadnik komunizmu na świecie. Taka opinia o Solidarności krzywdzi nas i nie jest nam potrzebna. Nasza propaganda powinna iść w kierunku wykazania, że Solidarność nie była ta siłą sprawczą, lecz UPA, która zainspirowała siły antykomunistyczne do działania. UPA walczyła z bolszewią ponad dziesięć lat i jej duch żywy nigdy nie wygasł. Duch UPA zapłodnił Solidarność do czynu. Tak powinien rozumować każdy Ukrainiec, bo inaczej znowu naszą chwałę przypiszą sobie Polacy.

Stosunek zdrowych sił ukraińskich do obecnej polskiej rzeczywistości powinien być zróżnicowany i uzależniony od naszych interesów. Polska jest Ukrainie potrzebna jako sojusznik do rozbicia ZSRR. W tym celu należy popierać w Polsce wszystkimi siłami wszystko co ma posmak antyrosyjski. Katyń, wywózki na Sybir, zbrodnie NKWD i UB. Taki stan rzeczy odwraca uwagę Polaków od UPA, którą polscy komuniści przedstawiali narodowi polskiemu nie jako ruch narodowo-wyzwoleńczy, lecz jako bandy.

Podkreślać z całą mocą, że pełne wyzwolenie Polski nie jest możliwe bez samostijnej Ukrainy (vide Michnik). Oznacza to pełne zaufanie Polaków do antymoskiewskiej polityki Ukraińców, pozwoli na ich zupełny bezkrytycyzm i na ich pełne zaangażowanie po naszej stronie. Zaangażowanie to ma pomóc w umocnieniu pozycji Ukrainy i osłabieniu Polski, co pozwoli w przyszłości podporządkować państwo polskie ukraińskim interesom narodowym.

Najpilniejsze zadanie na najbliższą przyszłość: doprowadzić do tego, żeby władze polskie jednostronnie przyznały (złożyły deklarację), że względem samodzielnej Ukrainy nie wysuwają i nie będą wysuwać w przyszłości żadnych roszczeń terytorialnych, a tym samym zrzekają się wszelkich pretensji do ziem utraconych na wschodzie w wyniku sowieckiej inwazji dokonanej na okupowane przez Polskę terytoria ukraińskie 17 września 1939 r. Takie oświadczenie jeżeli będzie, należy silnie rozpropagować w różnych językach obcych. To bardzo ważne dla naszych posunięć przyszłościowych. My ze swej strony przyznamy słuszność takiemu stanowisku oświadczając, że kwestia granic, które wytyczył bez naszego udziału (tj. Polski i Ukrainy) układ jałtański (nie mówić o czyją, krzywdę chodzi) powinna być załatwiona w przyszłości przez rządy suwerennych państw Ukrainy i Polski. Gdy zaś do tego już dojdzie, to my odczytamy owo jednostronne oświadczenie: tak, wy nie macie roszczeń terytorialnych i mieć nie możecie, ale my je mamy. Polacy bowiem zdają sobie sprawę, że okupują część historycznych i etnograficznych ziem Ukraińskich, a nie odwrotnie. Zatem będzie rzeczą sprawiedliwą dla ukraińskiego pojednania zwrócenie Ukraińcom ziem, które są przez nas nazywane Ukrainą Zacurzońską. Wtedy, gdy te dwa fakty zestawić, to świat nam, a nie Polsce, przyzna rację.

Ważnie jest także w obecnej chwili postawienie na porządku dziennym tzw. akcji Wisła. Dążyć aby stanęła ona na forum polskiego parlamentu i żeby sami Polacy ją potępili jako ludobójczą. Inicjatorem tej sprawy nie może być Mokry, lecz ktoś z Polaków. Przeznaczyć na to 15-20 tys. USD. Gdy to już się stanie to wieść o tym z odpowiednim komentarzem w językach obcych powinna obejść cały świat. Zainicjować wiece potępiające polskie zbrodnie popełnione na narodzie ukraińskim przez różne cudzoziemskie organizacje.

Nasz komentarz do tego powinien nawiązywać do ucisku polskiego przed wojną na obszarze polskiej okupacji ziem ukraińskich (Zamojszczyzna, pacyfikacje, likwidacja szkolnictwa i kultury, ucisk narodowy), sławne działania UPA w walce z Niemcami i komuną w Bolszewii i Polsce.

Podnieść, że sami Polacy oddają hołd bohaterskiej UPA, prekursorki Solidarności i potępią komunistyczną akcję Wisła, znęcanie się nad ukraińską ludnością. Wykazywać ukraińskość. Zacurzonii zgodnie z granicą nakreśloną przez OUN-UPA.

W tym celu prowadzić propagandę na rzecz historyczności i etnograficzności ziem ukraińskich okupowanych obecnie przez Polskę, a o które z taką determinacją z komunistyczną władzą polską walczyła UPA – razem z patriotycznymi siłami polskimi WIN. Wynika z tego, że patriotyczne siły polskie uznawały rolę UPA i jej prawo do ziemi Zacurzonii. Mocno podkreślać, że takie jest stanowisko patriotycznych sił Polski obecnie.
Wyciszać wszystko co nas dzieli, w tym także negatywne patrzeniu na UPA. Podkreślać także, iż takie same jest również stanowisko papieża i udowodnić, że gdyby było inaczej, to nie przyznałby Mokremu nagrody im. Jana Pawła II za krzewienie przyjaźni między narodami polskim i ukraińskim. Podnosić przyznanie nagrody Ukraińcowi za artykuły zamieszczane na łamach „Tygodnika Powszechnego” oraz „Znak”, a w propagandzie światowej głosić, że prezentują one najzdrowsze siły narodu polskiego, na które tylko Europa może się orientować. Problematyka rewolucyjnej OUN – awangardy narodu ukraińskiego powinna być tam zawsze obecna. Głosić prawdę bardziej znanych wydarzeń dziejowych (Grunwald, Wiedeń, Warszawa 1929, Monte Cassino), ale nie polaków. Polacy odegrali w nich rolę drugorzędną.

Stanowczo rozprawiać się z antyukraińskimi poglądami na historię działalności UPA – E. Prusa, W. Braniewskiego, J. Sobisiaka, H. Cybulskiego, ks. Kuczyńskiego, J. Jastrzębskiego, W. Romanowskiego, J. Popiela, M. Fijałki, ks. Sztelnickiego, J. Giertycha, Z. Alberta, A. Oliwy, W. Klabińskiego, J. Węgierskiego, S. Myślińskiego, M. Juchniewicza, W. Szoty, J. Turowskiego, Siemaszki i J. Sereta. Najlepiej robić to piórem samych Polaków, wśród których znajda się osoby sprzedajne (obiecać wysokie honoraria i stypendia zagraniczne). Wskazane jest opanowanie niektórych polskich pism, w tym „Semper Fidelis”, „Tak”, „Nie” i in.. Wejść do władz Archiwum Wschodniego, infiltrować Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich (GKBZHwP), przeszkadzać w zbieraniu obciążających Ukraińców materiałów z wydarzeń drugiej wojny światowej, nie dopuszczać do publikowania materiałów obciążających ukraiński nacjonalizm rewolucyjny OUN. Zestawić ściśle poufne listy osób (nazwiska i adresy) nieprzychylnych ruchowi rewolucyjnemu. Zestawić także listę Polaków, którzy są przychylni rewolucyjnej OUN. Listy jako dokumenty ważnej wagi państwowej dostarczyć Prowodowi Krajowemu.

Dążyć wszelkimi środkami i sposobami do odbudowania ukraińskiego charakteru Zacurzonii, podkreślając, że samostijna Ukraina nigdy z tych ziem nie zrezygnuje i w odpowiednim momencie o nie się upomni. Jeżeli Polacy będą się upierać, to Ukraina względem nich bez najmniejszego wahania użyje siły zbrojnej.

Doprowadzić do zwrotu przez Kościół Polski ukraińskiej katedry w książęcym grodzie w Przemyślu. Tu powinno znaleźć się biskupstwo Ukraińskiej Katolickiej Cerkwi oraz powinny osiedlić się ukraińskie zakony.

Poprzeć politycznie, moralnie i finansowo fundację im. Św. Włodzimierza Chrzciciela, założoną w Krakowie przez Mokrego. Roli Mokrego nie eksponować, aby nie utrudniać mu działalności parlamentarnej. Nas interesuje punkt programu fundacji, który mówi o gromadzeniu dowodów o zbrodniach Polaków, popełnionych na Ukraińcach w okresie ostatniej wojny i w pierwszych latach powojennych (akcja Wisła). W naszej propagandzie wykazywać, że podstawę fundacji stanowi dar Watykanu, przekazany przez Ojca św. na działalność duszpasterską grecko-katolicką. Jeżeli będą sprzeciwy ze strony pewnych środowisk ukraińskich czy polskich, to wówczas głosić na cały świat, że Polacy to pseudokatolicy i działają wbrew życzeniom papieża. Posługując się imieniem Ojca św., doprowadzić stopniowo do przekształcenia Fundacji w Instytut Ukraiński, a z czasem do powołania na bazie tego instytutu Uniwersytetu Ukraińskiego w Krakowie.

Przed wojną Polacy nie zezwolili na otwarcie Uniwersytetu Ukraińskiego we Lwowie, my zaś przełamiemy wszystkie opory i powołamy Uniwersytet Ukraiński w starożytnej stolicy Polski.
Nigdy nie zależało nam na sile Polski i teraz nie zależy, wręcz przeciwnie, na jej osłabieniu wewnętrznym i międzynarodowym. Zależy nam na tym, żeby w Polsce istniała słaba służba wewnętrzna (i kierowana przez ludzi nam życzliwych) i słaba, nieliczna armia.

Zależy nam także na rozbiciu narodu polskiego i osłabieniu Solidarności. Należy zatem podsycać w łonie narodu polskiego separatyzmy regionalne: Górnoślązaków, Kaszubów, Górali. Robić to należy w sposób, jak to czynili Polacy żebraczej Polski przedwojennej z Ukraińcami, Poleszukami, Hucułami i Łemkami.

Podsycać aktywność narodową Ukraińców, Białorusinów, Żydów, Czechów, Słowaków, a przede wszystkim Niemców. Próby hamowania ich dynamizmu określać jako ucisk, brak demokracji i polską nieszczerość w głoszeniu haseł równości i wolności. Nie dopuszczać do zbliżenia polsko-niemieckiego. Podkreślać aktualność hasła „Jak świat światem, Niemiec nie będzie Polakowi bratem”.

To wszystko ma służyć, a w przyszłości doprowadzić nawet do zupełnej dekompozycji państwa polskiego – co leży w interesie polityki Ukrainy, w której siłą awangardową jest i będzie OUN.

Obecna Polska nie powinna być zbyt silna, ale też nie może być zbyt słaba. Wobec zupełnego rozprężenia sieci polskiego kontrwywiadu, z którego solidarnościowy rząd wypędził wszystkich fachowców pochodzących z nomenklatury, odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczpospolitej.

-------------------------------------------------------------------------

Z innego forum...

SZANOWNI DYSKUTANCI. Nic się nie dzieje przypadkowo, a wszystko jest dokładnie sterowane. Wybory prezydentów Ukrainy: Leonida Krawczuka i Leonida Kuczmy przebiegały spokojnie i nikt nie żądał ich ustąpienia przed upływem kadencji. Dlaczego?. Bo OUN i UPA były rozbite i nie było komu mieszać. Ale w tych spokojnych latach, powróciło tysiące nacjonalistów OUN z zagranicy. Jak w 2004 r. wybory wygrał Wiktor Janukowycz, to właśnie Kwaśniewski, pierwszy nie uznał tych wyborów (otrzymał od zięcia Kuczmy milion dolarów), a za nim Unia nie uznała tych wyborów. By nie doszło do takiej rozróby jak dziś, Wiktor Janukowycz ustąpił, a w powtórzonych wyborach wygrał Wiktor Juszcenko. Jak to się odbyło. Ano, postawiono na tym samym Majdanie 200 namiotów, darmowe jedzenie, zablokowano prace urzędów i premiera, płacono za dobę każdemu z Majdanu po 200 hrywien za udział, a USA i diaspora dały na to 400 milionów dolarów.. Jeździli tam i Kaczyńscy, Geremek, Tusk, Wałęsa i Kwaśniewski, który swoim samolotem zawiózł na Ukrainę 30 tysięcy Gazety Wyborczej z artykułem Michnika o poparciu dla Juszczenki. Z Polski pojechało 10 tysięcy rzekomych wolontariuszy, a faktycznie Ukraińcy mieszkający w Polsce, by agitować na rzecz Juszczenki. No i zrobiono tak, że Juszczenko wygrał. I to miała być DEMOKRATYCZNA - "pomarańczowa" Ukraina. I co się okazało. Juszczenko szybko odrodził na nowo OUN i UPA, Dał im przywileje, manifestowali kilka lat w Kijowie i we Lwowie z pochodniami płonącymi i umacniali powrót UPA na scenę. W takich województwach jak: Lwów, Tarnopol, Stanisławów (Iwano-Frank), Łuck i w Równo i Chmielnicki, wszystkie funkcje we władzach wojewódzkich, powiatowych i miejskich obsadził nacjonalistami z OUN,UPA, policji z okresu okupacji i bojownikami dywizji SS "Galizien". Co gorsze, z bandytów Bandery, Szuchewycza i jego syna Jurija, zrobił "bohaterów " narodowych Ukrainy. Postawiono setki pomników ku chwale UPA, nazwano ich imieniem ulice, place, szkoły i uczono o "bohaterstwie" UPA - pomijając całkowicie ludobójstwo UPA na Wołyniu i całych Kresach wschodnich.. W wyborach w 2011 r. Wiktor Juszczenko za swa banderowska politykę dostał tylko 4% głosów, a wybrano ponownie Wiktora Janukowycza, w sposób demokratyczny - uznany przez wszystkich, tylko nie przez OUN i UPA. Oni dalej mobilizowali się, byli finansowani przez CIA i Unię Europejską. Wiedząc, ze wyborów w 2015 roku nie wygrają, postanowili (w cichej zmowie z USA i Unią) zrobić pucz, czyli rebelię na Majdanie i to jest właśnie wynik ich działań, za które zrzucają winę na Rosję. Jak faszyści z OUN i UPA defilowali jawnie w Kijowie i głosili hasła faszystowskie, to Unia i USA były ślepe i nie widzieli nic. Nic więc nie było przypadkowe co dzieje się na Majdanie, a świadome i starannie zaplanowane działania. Nasi politycy, na polecenie Unii, jak ślepe kocięta bronili Juliji Tymoszenko i cały czas popierali banderowskie działania na Ukrainie i w Polsce, chociaż by na przykładzie Ukraińca Myrona Sycza, który chciał przeforsować uchwałę Sejmu o potępieniu naszych żołnierzy za operacje wojskową :Wisła: przeciw bandytom z UPA. Teraz leje się krew, ale kamienie, butelki z benzyną, kije bejsbolowe i siekiery, to nie miała w rękach Milicja, tylko "pokojowi" manifestanci, a de facto wyszkolone bojówki UPA. Taka jest prawda i nie ulegajmy fałszywej propagandzie, że to naród ukraiński za tym stoi. Ukraina liczy około 45 milionow mieszkańców, a na Majdanie to są faszyści z OUN i opłaceni przez nich bojówki oraz zastraszona ludność terrorem bojówek Ołeha Tiahnyboka - faszystowskiej partii "Swoboda"..
. Zaczęło się od uchwalenia przez polski Sejm 22 czerwca 1990 r. uchwały o potępieniu operacji wojskowej "Wisła", która rozgromiła UPA. Potem A. Kwaśniewski nazwał w 2002 r. operację "Wisła" haniebną. W 2004 r. pierwszy w Europie nie uznał wyboru Wiktora Janukowycza, a poparł Juliję Tymoszenko i syna banderowca Wiktora Juszczenkę. Nie był to więc przypadek, bo W. Juszcenko porzucił poprzednią swoją żonę, a ożenił się z podstawiona mu Kateryną Czumaczenko - aktywistką OUN w USA w organizacji "Plast". Jako aktywistka OUN, została starannie przeszkolona przez CIA, a następnie zatrudniona w Departamencie Stanu. Dla CIA stanowiła więc doskonałą "agentkę wpływu"- po wyborze W. Juszczenki na prezydenta. Przyznani więc tytułów bohatera Ukrainy dla zbrodniarzy Romana Szuchewycza i Stepana Bandery, jest większa zasługą jego żony p- agentki CIA - niż W. Juszczenki.
Antyrosyjska choroba Lecha i Jarosława Kaczyńskich zaowocowała w Polsce tym, że w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego prym wodziła Ukrainka - uchodząca za Polkę - Bogumiła Berdychowska. Jej koleżanka, również Ukrainka, prof. Aleksandra Hnatiuk, była I doradcą Ambasadora III RP w Kijowie i organizowała konkursy dla uczniów gimnazjum o polityce Gedroycia. W PiS wiceprezesem został Marek Kuchciński - Ukrainiec z Przemyśla, uchodzący za Polaka, który w 2004 r. osobiście woził na Ukrainę bele płótna pomarańczowego z Polski, bo zabrakło go na Ukrainie. PiS obsadził wiele stanowisk w IPN Ukraińcami - zwolennikami bandery - by broń Boże nie prowadzono spraw przeciwko UPA. Nic dziwnego, że od 1990 r. olbrzymia kadra pionu śledczego IPN w Polsce, nie osądziła ANI JEDNEGO zbrodniarza z UPA za dokonane mordy. Nie tylko, że nie osądziła, to wszystkich bandytów z OUN - UPA, skazanych przez Wojskowe Sądy za popełnione zbrodnie, IPN - bez wyroków sadowych -zrehabilitował i zaliczył ich w poczet osób "Represjonowanych przez PRL ze względów politycznych". Uznał więc de facto ich działalność na terenie Polski od 1944 r. za legalną. W kancelarii prezydenta B. Komorowskiego podobnie. Znaleźli się na czołowych miejscach zwolennicy Bandery: Henryk Wujec - doradca prezydenta, Władysław Berdychowski - brat Bogumiły, który "prywatnie" założył w Krynicy Forum Europy Wschodniej, by pod tym szyldem umożliwiać V Kolumnie w Polsce lepsze działanie. Przykładem wywrotowej działalności OUN w Polsce - pod patronatem prezydenta RP - jest działalność posła Myrona Sycza w parlamencie, odmowa Kresowianom realizacji ich postulatów związanych z obchodami 70 rocznicy upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu. Brak potępienia przez Sejm RP OUN - UPA, SS "Galizien", jako organizacji zbrodniczych i zakwalifikowania zbrodni na Wołyniu jako ludobójstwa. Uwieńczeniem tych haniebnych działań w popieraniu barderyzmu, był aktywny udział w poparciu bandytów z UPA na Majdanie: Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i innych polityków.
I Niech nikogo, co dzieje się w sprawie Ukrainy ze strony polskich politków nie dziwi , bo to jest agentura amerykańska. Oni muszą robić to, co im CIA nakazuje. Białoruś na razie porzucili, bo tam się nie udało, a jak opanują Ukrainę, to do Białorusi szybko powrócą i znajdą znów jakąś Engelikę BORYS, jako bohaterkę i opozycjonistkę. To jest polityczna wojna przeciw Rosji i nasze straty czy Ukrainy- finansowe czy ludzkie - nie wchodzą w rachubę , tak jak było w Iraku czy w Afganistanie. ,,
Nie chcą zrozumieć, że Ukraina , jako suwerenne państwo, nie może istnieć. Gdyby teraz odłączyła się od Rosji, z bohaterami Stepanem Banderą i Romanem Szuchewyczem, to będzie prowadzić nieustanne wojny przeciwko wszystkim sąsiadom, by utworzyć „Soborną Ukrainę”. Jej granice zostały przez OUN wyraźnie nakreślone, a faszyści ze „Swobody” już teraz domagają się przyłączenia Przemyśla do Ukrainy..
Nasze miasta od Chełma do Sanoka, czyli tzw. „Zakierzoński” kraj, zostały włączone w granice tej „Sobornej” Ukrainy. Tereny sąsiadów też.
Jeżeli Ukraina rozpadnie się i Zachodnia Ukraina odłączy się od reszty Ukrainy, to tym bardziej, będzie to siedlisko zgrai „wściekłych psów”, które na długie lata, Polsce i Europie przyniosą destabilizację pokojowego życia.
Po to, by Ukraina stała się prawdziwie demokratycznym i pokojowym państwem wobec sąsiadów, najpierw trzeba wypalić z korzeniami wszelkie ideologie OUN, rozebrać pomniki postawione bandytom i zdelegalizować na zawsze wszystkie przybudówki faszystowskie typu „Swoboda”. Takiej dezynfekcji ounowskiej swołoczy Unia Europejska nie przeprowadzi.
Może to jest na dzisiaj nie modne, ale tylko Rosja jest w stanie tego dokonać, pod warunkiem, że pomoże jej Polska i nie będzie wtrącać się w te sprawy Unia Europejska. Pomoc Polski dla Rosji polegałaby na tym, by Sejm RP uznał OUN – UPA i SS „Galizjen” oraz policję ukraińską z okresu okupacji, za organizacje zbrodnicze, potępił dokonane na Polakach ludobójstwo i zakazał działalności OUN – UPA w Polsce. Przy obecnych włodarzach Polską, jest to niemożliwe i Polska sama, swoimi rękami, szykuje Polakom następną rzeź wołyńską.
Przykre to, co piszę, ale taka jest realnie sytuacja.
Polska już przed Majdanem przygotowała się na taki scenariusz. Były u nas wiece ukraińskiej młodzieży z poparciem banderowców. Sejm odmówił uznania ludobójstwa UPA za ludobójstwo, rząd nie poparł obchodów Kresowianom upamiętnienia ofiar UPA w 70 rocznicę ludobójstwa 11 lipca 2013 r. W Polsce już przyjęto na leczenie bandytów z Majdanu. W Hruszowicach w powiecie przemyskim stoi nielegalny pomnik gigant ku chwale wszystkich kureni i sotni, kore walczyły w Polsce, by oderwać od niej terytorium zwane "Zakierzońskim " krajem Ukrainy i nikt go nie usuwa.. To nie są przypadki a jawne popieranie ze strony Polskiego Rządu V Kolumny OUN w Polsce i faszystów UPA na Ukrainie.

----------------------------------------------------------------

Forum....

Oto jak banderowcy manipulują Polską. Podobno nie ich tylko w PSL - czy dlatego taka nagonka na tą partię? Fragmenty Uchwały Krajowego Prowidu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) podjętej 22.VI.1990. "Uchwała zawiera 60 stron maszynopisu. Obejmuje różne sprawy współczesne, w tym stosunek OUN jako awangardy narodu ukraińskiego - do Polski i Polaków. [...] Sprawy polskie: Przeciwstawiać się wszelkiemu zbliżeniu Polaków i Rosjan zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, podsycać wrogość Polaków do Rosjan i odwrotnie [...] W takim też duchu należy urabiać polską opinię publiczną [...], za pośrednictwem polskich organizacji i będących w polskich rękach środków informacji. W tym celu należy przenikać do polskich organizacji tam, gdzie jest to możliwe i lansować nasz punkt widzenia cierpliwie ale uparcie, zyskiwać zwolenników wśród Polaków, a tam, gdzie to najbardziej celowe, nie żałować środków z Funduszu Wyzwolenia Ukrainy. Kupować audycje w polskim radiu oraz miejsca w polskich gazetach. Wchodzić do polskich zespołów redakcyjnych. Zaangażowanie to ma pomóc do umocnienia pozycji Ukrainy i osłabienia Polski, co pozwoli w przyszłości podporządkować państwo polskie ukraińskim interesom narodowym. Dążyć wszelkimi środkami i sposobami do odbudowania ukraińskiego charakteru Zacurzonii podkreślając, że samostijna Ukraina nigdy z tych ziem nie zrezygnuje i w odpowiednim momencie o nie się upomni. Nigdy nie zależało nam na sile Polski i teraz nie zależy, wręcz przeciwnie, na jej osłabieniu wewnętrznym i międzynarodowym. Zależy nam na tym, żeby w Polsce istniała słaba służba wewnętrzna (i kierowana przez ludzi nam życzyliwych) i słaba, nieliczna armia. Zależy nam także na rozbiciu narodu polskiego i osłabieniu Solidarności. Należy zatem podsycać w łonie narodu polskiego seperatyzmy regionalne: Górnoślązaków, Kaszubów, Górali. To wszystko ma służyć osłabieniu Polski, a w przyszłości doprowadzić nawet do zupełnej dekompozycji państwa polskiego - co leży w interesie polityki Ukrainy, w której siłą awangardową jest i będzie rewolucyjna OUN. Obecna Polska nie powinna być zbyt silna, ale też nie może być zbyt słaba. Wobec zupełnego rozprężenia sieci polskiego kontrwywiadu, z którego solidarnościowy rząd wypędził wszystkich fachowców pochodzących z nomenklatury, odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczypospolitej ."

-----------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------


Powstaje film o kapelanie UPA... -> http://www.grekokatolicy.pl/aktualnosci/powstaje-film-o-kapelanie-upa.html.

We Lwowie trwają prace nad produkcją filmu dokumentalnego o kapelanie Ukraińskiej Powstańczej Armii ks. Bazylim Szewczuku (ukr. ?????? ??????) o pseudonimie „Kadyło”. Organizacją zdjęć do filmu zajmuje się centrum producenckie „Star-TV” za przychylnością funduszu charytatywnego Oleha Kaniwcia „Dobre serce”.

Idea stworzenia filmu o ks. Bazylim Szewczuku powstała już 2006 roku podczas zdjęć do taśmy o historii ukraińskiego kapelaństwa wojskowego „Żołnierze Bożego Ducha”.

Bazyli Szewczuk (1903-1948) ksiądz greckokatolicki, w latach 1945-48 był kapelanem UPA pod pseudonimem „Ojciec Kadyło”. Wojna polsko-ukraińska, groźby i napady ze strony polskich partyzanckich formacji skłoniły proboszcza Piątkowej-Ruskiej przyjednać się do UPA. Przebywając w sotniach UPA Kurenia przemyskiego Hromenka, Burłaky, Kryłacza i Lastiwky, ksiądz Kadyło odprawiał polowe Święte Liturgie, spowiadał żołnierzy, służył opieką duchową, udzielał pochówku zmarłym. Pod opieką żołnierzy ksiądz niósł posługę duchową tym wiernym UKGK, którzy pozostali bez swoich duszpasterzy.

W czerwcu 1947 roku, podczas rajdu na Zachód z sotnią Hromenka, słabego i chorego księdza Kadyła aresztowały czechosłowackie organy bezpieczeństwa. Następnie był przekazany władzom polskim. Przetrzymywany był w Sanoku i Rzeszowie. Przeszedł brutalne śledztwo. 13 września 1948 roku, wyrokiem Sądu Wojskowego ks. Bazylego Szewczuka rozstrzelano.

Za słowami producenta Tarasa Pasternaka, przez kilka miesięcy grupa zdjęciowa wykonała znaczną część pracy. Nakręcono zdjęcia z miejsc związanych z kształceniem i służeniem ks. Bazylego Szewczuka w Przemyślu. IPN udostępnił dokumenty ze śledztwa prowadzonego w Rzeszowie.

Centrum producenckie „Star-TV” wyraża wielkie podziękowania wszystkim tym, którzy pomagają w powstaniu filmu o ks. Bazylim Szewczuku. W szczególności funduszowi charytatywnemu „Dobre serce”, Fundacji Encyklopedii Ukrainy w Kanadzie, wydawnictwu „Kronika UPA”, Towarzystwu ochrony Zakerzonnia, a także wszystkim przyjaciołom Z Ukrainy, Polski, Słowacji, Kanady.

Informacja:

Centrum producenckie „Star-TV” w latach 2009-2010 we współpracy z Archidiecezją Lwowską UCGK stworzył serię z czterech filmów dokumentalnych o historii UCGK w XX wieku. „Spuścizna Andreja Szeptyckiego”, „Josyp Slipyj: modlitwa za Ukrainę”, „Wołodymyr Sterniuk: służba w podziemiu” i „Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka: Nieznany latopis”

Joachim

-----------------------------------------------------------------

1 sierpnia 2014 w 14:37

Tak witali banderowców(armia ukraińska) mieszkańcy Mariupolu

https://www.youtube.com/watch?v=aJ8XU9t3quA&feature=player_detailpage
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=pavMfpE-R2U
https://www.youtube.com/watch?v=vLRJX5BngT0
https://www.youtube.com/watch?v=P1XA2dYhQKA

Ludobójstwo armii ukraińskiej z kamery świadka
Lugansk 02.06.2014

https://www.youtube.com/watch?v=nz4G7r0Q5Sw&feature=player_detailpage

Ludobójstwo armii ukraińskiej
https://www.youtube.com/watch?v=_mXYFwBeAn8

Banderowcy się wściekają,bluzgają przekleństwami.
Ale pokażemy im całą prawdę o ich mordach.Niedługo staną przed sądem prawych ludzi

-------------------------------------

TAJEMNICA LOTU MH17..

„7 sierpnia 2014 r. malezyjska prasa ogłosiła stwierdzenie delegata OSCE Michala Bociurkiwa, że samolot został zestrzelony przez myśliwce. Bociurkiw jest Ukraińcem z Kanady, który był delegowany przez OSCE na miejsce rozbicia się lotu MH 17 aby zbadać przyczynę katastrofy. Stwierdzenie swoje wygłosił 29 lipca b.r. podczas wywiadu z Canadian Broadcasting Corporation.
Dodał, że części kadłuba byly podziurawione przez silny ogień karabinu maszynowego (‚There have been two or three pieces of fuselage that have been really pockmarked with what almost looks like machinegun fire; very, very strong machinegun fire’). Wcześniej, 3 sierpnia b.r., reporter Associated Press Robert Parry, piszący dla Consortium News, zacytował swe źródła w wywiadzie USA, że ukraińskie siły zbrojne ponoszą odpowiedzialność za zestrzelenie malezyjskiego samolotu nad Ukrainą ( http://consortiumnews.com/2014/08/03/flight-17-shoot-down-scenario-shifts ).
Malezyjski artykuł nosi tytuł ‚Badacze z USA stwierdzaja, że MH17 został strącany przez samolot’ (‚US analysts conclude that MH 17 downed by aircraft’). Ten artykuł jest tu: http://www.nst.com.my/node/20925 . Wywód OSCE był drukowany w prasie światowej i pokazał sie na wielu internetowych witrynach, np. tu: http://beforeitsnews.com/2012/2014/08/not-reported-by-the-global-mainstream-media-malaysian-press-charges-ukraine-government-shot-down-mh17-us-experts-concur-2451802.html .
Srodki masowego przekazu w UE zatajają te informacje przed publicznością. Przypomnijmy sobie informacje zamieszczoną w Twitter przez kijowskiego kontrolera lotów, Hiszpana ‚Carlos’, zaraz po wypadku. Dwa ukraińskie myśliwce leciały koło tego Boeinga tuż przed jego zestrzeleniem. ‚Caza’ to jest myśliwiec. Powstańcy nie mają ‚dos cazas’. Carlos. @spainbuca El avión B 777 voló escoltado por 2 cazas de ukraine hasta minutos antes, de desaparecer de los radares 9:48 – 17 julio 2014. El avión B 777 voló escoltado por 2 cazas de ukraine hasta minutos antes, de desaparecer de los radares, ? Carlos. @spainbuca Sí las autoridades de kiev, quieren decir la verdad, esta recogido 2 cazas volaron muy cerca minutos antes , no lo derribo un caza. 9:54 – 17 julio 20. Jeden z uzytkownikow na tym forum uprzednio dokonal wpisu o Carlosie. Cytuję: ‚Na krótko przed tym, jak w mediach zaczęły pojawiać się informacje o zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga 777 nad terenami kontrolowanymi przez noworosyjskich powstańców, jeden z cywilnych kontrolerów lotu na kijowskim lotnisku w Boryspolu za pośrednictwem serwisu Twitter zaczął na bieżąco relacjonować sytuację. O jego wpisach informuje portal GlobalResearch.ca. Konto @spainbuca należało do Hiszpana znanego tylko pod imieniem (lub pseudonimem) „Carlos”, od pięciu lat pracującego jako kontroler lotów na kijowskim lotnisku. Konto założono w 2010 roku a obserwowało je 11 tysięcy osób. Autor często dzielił się za jego pośrednictwem informacjami z życia ukraińskiego lotniska. Wieczorem 17 lipca, jeszcze zanim świat obiegły relacje o tragicznym końcu MH17, „Carlos” porzucił dotychczasowy lekki ton swoich wpisów. W ciągu dwóch następnych godzin w kolejnych krótkich wiadomościach przekazał między innymi: – do wieży kontroli lotów w porcie lotniczym Kijów-Boryspol 7 minut po zniknięciu samolotu z radaru wkroczyły ukraińskie służby specjalne wraz z obcokrajowcami, już wtedy mówiono o zestrzeleniu; – w ciągu trzech ostatnich minut lotu MH17 towarzyszyły dwa ukraińskie myśliwce, widziane na radarach przez personel kontroli lotów; – o eskorcie MH17 przez ukraińskie myśliwce wiedzieli ludzie z ministerstwa spraw wewnętrznych, ale nie wojskowi; Z racji użycia we wpisach języka hiszpańskiego, pozostały one niezauważone przez większość komentujących bieżące wydarzenia 17 lipca. Krótki wywiad z „Carlosem” przeprowadziła jedynie hiszpańskojęzyczna redakcja kanału Russia Today – mówi w nim on, że z racji swoich ostatnich wpisów otrzymał liczne pogróżki od ludzi związanych z „Majdanem” a ukraińskie władze dały mu i jego rodzinie 24 godziny na opuszczenie kraju. Treść wpisów w tym materiale nie jest komentowana ani rozwijana. Konto @spainbuca zostało usunięte z Twittera. Informacje podawane przez kontrolera lotów pokrywają się z tymi upublicznionymi przez brytyjskie media. Jak podaje „Telegraph”, trasa ostatniego lotu MH17 była nietypowa: została odchylona od zwykłego kursu o kilkaset kilometrów na północ. Co najmniej dziesięć poprzednich lotów MH17 nie przebiegało nawet w pobliżu terenów objętych walkami. Dla gazety wypowiedział się Robert Mark, pilot komercyjny i redaktor magazynu „Aviation International News Safety”, potwierdzając, że według zapisu tras lotów 17 lipca MH17 leciał nietypową trasą. Dodał także, że w przypadku gdyby był kapitanem tego rejsu i otrzymał polecenie zmiany trasy na przebiegającą nad rejonem walk, nigdy by się na to nie zgodził z własnej woli. – za Xportal.pl.
Czytaj więcej tu http://fakty.interia.pl/raport-samolot-zestrzelony-na-ukrainie/informacje/news-nie-mozemy-tolerowac-prob-tuszowania-prawdy-o-locie-mh17,nId,1471730#utm_source=paste &utm_medium=paste &utm_campaign=firefox.’
Fotografia części kabiny pilotów podziurawiona serią karabinu maszynowego jest tu: http://themillenniumreport.com/wp-content/uploads/2014/08/MH17-part-with-holes-identified.jpg .
W przechwyconej rozmowie pracownicy miliardera Kołomojskiego i ministra obrony Ukrainy Walerego Geleteja, Swiatosław Olijnik i Anatolij Gricenko, omawiają zestrzelenie lotu MH 17. Z rozmowy jasno wynika, że zestrzelenie było celowe i przygotowane i wykonane przez obecne władze kijowskie.
Rozmowa jest po ukraińsku lecz jest dodane tłumaczenie na angielski. http://themillenniumreport.com/2014/08/hackers-learned-who-shot-down-boeing-in-ukraine/

------------------------------------

2003.02.28 | Anhel

Parlamentarzyści ukraińscy o roli UPA


"Do narodów, parlamentarzystów i rządów Ukrainy, Białorusi, Izraela, Polski, Rosji, Słowacji i Jugosławii!

My, deputowani do Rady Najwyższej Ukrainy, zwracamy się do narodów, parlamentarzystów, rządów i do wszystkich patriotycznych politycznych oraz społecznych organizacji Ukrainy, Białorusi, Izraela. Polski. Rosji. Słowacji i Jugosławii, aby wyraźnie uświadomiły sobie niebezpieczeństwo groźby nacjonal-faszyzmu. jakie zawisło nad Ukrainą. Zwracamy się do tych wszystkich, którzy nie są w stanie zapomnieć setek tysięcy niewinnych ofiar. zamęczonych przez członków zbrodniczej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) oraz jej formacji wojskowych, przede wszystkimi Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). stała organizacyjna ora/ ideologiczna działalność i praktyka których daje pełną podstawę do zakwalifikowania ich jako ukraińskiej odmiany faszyzmu. Zwracamy się do tych wszystkich- którzy nie chcą ostatecznego odrodzenia i umocnienia na Ukrainie nacjonal-faszystowskich organizacji, które nie odżegnały się od swych krwawych poprzedników, podnoszą do rangi bohaterstwa ich straszne zbrodnie, wyznają ideologię oraz praktykę "integralnego nacjonalizmu", tworząc szturmowe oddziały i rwą się do władzy.

Dokumenty programowe OUN-UPA, poczynając od postanowień Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów (1929 r.), liczne materiały archiwalne- wyroki sądowe oraz zeznania tych, którzy byli świadkami zbrodniczej działalności OUN-UPA, 14-tej dywizji piechoty SS-Galizien, batalionów "Roland" i "Nachtigall", liczne badania naukowców różnych krajów - w zupełności potwierdzają zbrodniczą, faszystowską ich działalność. Na sumieniu OUN-UPA. które uzurpowały sobie prawo występowania w imieniu narodu ukraińskiego - setki tysięcy wy mordowanej ludności cywilnej różnych krajów, w tym też Ukraińców. Tak ono. tylko na Wołyniu i w Galicji te formacje w bestialski sposób zamordowały co najmniej 100 tysięcy cywilnej ludności za to tylko, ze byli Polakami, Ukraińscy nacjonaliści brali aktywny udział w zbrodniach faszystowskiego reżimu okupacyjnego. To na ich sumieniu morderstwa masowe na cywilnej ludności - znany skądinąd Babi Jar i Chatyń (nie mieszać z Katyniem - przyp. tłumacza), krwawe tłumienie powstań antyfaszystowskich narodów Białorusi, Polski- Słowacji i Jugosławii.

Nawet po haniebnej klęsce w latach II wojny światowej nacjonalizm ukraiński prowadził swoją straszną działalność na ukraińskiej armii. To na jego rękach krew setek i tysięcy lekarzy. nauczycieli, agronomów oraz innych fachowców, przybyłych na Zachodnią Ukrainę celem odbudowania zrujnowanego przez wojnę życia gospodarczego, podniesienia tego regionu z wiekowej biedy i ciemnoty. To ukraińskie nacjonalistyczne bandy latami terroryzowały ludność cywilną, rozsiewając krew i śmierć. Ich zbrodnie wywołują uzasadnione potępienie ze strony naszego narodu. Mało tego. zbrodnie te kwalifikują się jako potępiane przez społeczność międzynarodową ludobójstwo, Działalność szeregu zmilitaryzowanych formacji tego ruchu podpada pod pojęcie zbrodniczych organizacji w rozumieniu Międzynarodowego Trybunału w Norymberdze.

Jednakże, wbrew prawdzie historycznej, wbrew prawu międzynarodowemu oraz prawu szeregu krajów, współcześni następcy nacjonalizmu ukraińskiego, wykorzystując sprzyjające do tego warunki, prowadzą masową kampanię, skierowaną na rehabilitację OUN-UPA- kreowanie ich członków na bohaterów. Żądają zrównania wojaków zbrojnych formacji nacjonalistycznych z żołnierzami, którzy wywalczyli zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, prowadzonej przeciwko faszyzmowi.

W wielu miastach, szczególnie na terytorium zachodnich obwodów, nadaje się ulicom, placom imiona złej sławy nacjonalistycznych zbrodniarzy, stawia się na ich cześć pomniki, tablice pamiątkowe, otwierane są muzealne kompleksy, z okazji zlej pamięci dat urządzane są uroczystości itp.

Współcześnie działające koła nacjonalistyczne nie odżegnały się od tak zwanej "idei soborowości Ukrainy", która była i nadal pozostaje kamieniem węgielnym ich politycznych programów. Właśnie dlatego w agresywnej formie formułowane są pretensje terytorialne pod adresem państw sąsiadujących z Ukrainą: Białorusi, Polski. Rosji, co nie tylko sprzeczne jest z Aktem Końcowym układu w Helsinkach, ale też realnie może być przyczyną destabilizacji sytuacji w Europie Wschodniej, Idei "soborowości" usiłuje się w dobie obecnej nadać charakter prawny.

Wytworzona na Ukrainie pod presją dążących do rewanżu sił nacjonalistycznych sytuacja prowadzi do głębokiej polaryzacji społeczeństwa, do rozbratu i nieufności wśród ludzi. Tym bardziej, że nacjonalizm ukraiński rości pretensje do jakiegoś szczególnego statusu, usiłuje zmonopolizować wiekową walkę narodu ukraińskiego o niepodległość.

Bez ostatecznego uregulowania całego szeregu ostrych problemów, bez wyważonej oceny działalności OUN i UPA. szczególnie tej z okresu U wojny światowej i po jej zakończeniu, bez wyraźnego stanowiska wobec działalności nacjonalistów. których wyrazicielami są niektóre prawicowe organizacje polityczne na Ukrainie, niemożliwym będzie osiągnięcie spokoju i zgody w społeczeństwie.

Problem ten wychodzi poza granice wewnętrznych spraw jednego państwa, nabiera on międzynarodowego charakteru. Zwracając się do narodów, parlamentarzystów, rządów i politycznych oraz społecznych organizacji krajów, obywatele, których najbardziej ucierpieli na skutek krwawych zbrodni OLTN-UPA. proponujemy utworzenie Międzynarodowej Komisji spośród obiektywnych fachowców (historyków- prawników) celem opracowania faktycznego materiału oraz. opracowania wniosków prawno-politycznych co do działalności OUN-UPA podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu, celem następnego przekazania ich Trybunałowi Międzynarodowemu.

Praca w tym kierunku niezbędna jest właśnie teraz - w warunkach pogłębiania się niestabilności w społeczeństwie, orientacji określonych sil politycznych w kierunku bezpośredniego stosowania gwałtu oraz politycznego ekstremizmu. Niedostrzeganie wzrostu niebezpieczeństwa ze strony nacjonal-faszyzmu stanowi zbrodnię zarówno wobec pamięci okresu minionego, jak i wobec przyszłości. Nad światem zawisł złowieszczy cień faszyzmu. Tylko zespolone wysiłki tych państw i narodów, które kroczą drogą wolności, demokracji i prawdy historycznej, gwarantują postępowy rozwój społeczeństwa, mogą zapobiec niebezpieczeństwu, grożącemu dalszemu istnieniu ludzkości.

Zwracamy się do państw i narodów, aby nie ignorowały niebezpieczeństwa. Zwracamy się o utworzenie Międzynarodowej Komisji, decyzje której mogłyby powstrzymać rozwój nacjonal-faszyzmu, który w dobie obecnej podnosi na Ukrainie głowę.

Deputowani do Parlamentu Ukrainy."
(95 podpisów)

A teraz?.....

------------------------------------


Od 1 do 30 września odnotowałem 62 napady oraz 53 napady podawane przez świadków, jako mające miejsce „we wrześniu 1944”, czyli łącznie we wrześniu 1944 roku było co najmniej 115 napadów. 

1 września we wsi Hostów pow. Tłumacz banderowcy, w tym miejscowi, uprowadzili 10 Polaków i za wsią poranili ich nożami i bagnetami a następnie zastrzelili.  

2 września we wsi Charatanowce pow. Zaleszczyki Ukraińcy zamordowali małżeństwo polskie oraz we wsi Leszeczniki pow. Zaleszczyki 2 małżeństwa polskie. 

3 września we wsi Niemstów pow. Lubaczów upowcy zamordowali 2 Polaków.  

4 września we wsi Lubliniec Stary pow. Lubaczów zamordowali Polaka, kowala, natomiast we wsi Wygoda - Mikuliczyn pow. Dolina dyrektora kompleksu tartaków LP w Karpatach Wschodnich Józefa Macygana.  

5 września we wsi Łubcze pow. Tomaszów Lubelski w kolejnym napadzie zamordowali 43 Polaków. 

7 września we wsi Ropienka pow. Lesko zamordowali 1 Polaka.

8 września we wsi Stojanów pow. Radziechów banderowcy zamordowali 30 Polaków oraz współpracujących z administracją sowiecką 25 Ukraińców.  

9 września we wsi Grzęda pow. Lwów podczas napadu o 3,oo w nocy banderowcy zamordowali 30 Polaków, w tym 6 rodzin (m.in. małżeństwo nauczycieli z córką). We wsi Słobódka Janowska pow. Trembowla zamordowali 9 Polaków, w tym kobietę w zaawansowanej ciąży i dzieci lat 9, 10, 14 i 17. 

10 września we wsi Dachnów pow. Lubaczów zamordowali 1 Polkę. We wsi Krasna pow. Nadwórna zamordowali 3 Polaków, w tym kobietę. „Banderowcy użyli 14 kobiet i dzieci jako tarczy ochronnej podczas walki, co utrudniało użycie broni przez żołnierz radzieckich” (Siekierka…, s. 337; stanisławowskie). We wsi Krasówka pow. Tarnopol zamordowali 5 Polaków, w tym 4 kobiety (jedną 18-letnią) oraz 2 Rosjan. We wsi Majdan Górny pow. Nadwórna obrabowali i spalili 15 polskich gospodarstw oraz zamordowali 16 Polaków, głównie kobiety i dzieci; część zarąbali siekierami, część spalili żywcem, strzelali tylko do uciekających.  

11 września we wsi Łabowa (Beskid Niski0 policjanci ukraińscy aresztowali, przesłuchiwali i zastrzelili Polaka, komendanta samoobrony polskiej w Łabowej. We wsi Wola Wielka pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, w tym kobietę.  

Nocą z 11 na 12 września we wsi Jezupol pow. Stanisławów uprowadzili 2 Polaków: nauczyciela i zawiadowcę stacji kolejowej, którzy zaginęli bez wieści.

12 września we wsi Iławcze pow. Trembowla zamordowali 2 Polaków; jednego kłuli nożami a rany posypywali solą. We wsi Iwanówka pow. Trembowla zamordowali 2 Polaków, w tym kobietę.  

13 września we wsiach Struże Małe i Wielkie pow. Sanok miejscowi banderowcy zamordowali 4 Polaków.

14 września we wsi Gontowa pow. Zborów w nocy zamordowali 25-letnią Polkę Marię Głowacką.  

15 września w kol. Kuszerówka pow. Tłumacz zamordowali 3 Polaków: ojca z synem i kobietę.

16 września we wsi Uwisła pow. Kopyczyńce zamordowali 1 Polaka: bok miał przypalony ogniem, połamane ręce i nogi, wydłubane oczy.

18 września we wsi Maniów pow. Sanok (Bieszczady) zamordowali 8 Polaków. „ Stojąc za budką obserwowałem, co się dzieje. Widziałem jak prowadzą z pola Babcię, Mamę i ciotkę z dziećmi. Wprowadzili ich do domu i wówczas rozległy się przeraźliwe krzyki. Byli mordowani nożami i maczugami, które nierzadko były poświęcone przez nacjonalistycznych duchownych greckokatolickich. Krzyk był tak duży, że omal nie zemdlałem. Chyba zrobiło to też wrażenie na upowcach, bo zaczęli strzelać w powietrze by zagłuszyć krzyki. Zaraz też zaczęli wynosić z domu trupy w skrwawionych płachtach i wrzucali do dołu po gnojówce.

Mamę zmasakrowaną porozrzucano po ogrodzie. Do dołu wrzucono 9-miesięczną Gienię uderzoną tyko w głowę i zasypano ziemią. Warstwa ziemi była cienka tak, że w nocy rączkę wysunęła na wierzch i przeżyła do rana dnia następnego. Ja dalej obserwowałem poczynania bandytów z UPA, rabowali wszystko z domu. Mnie całe życie stanęło w oczach. I tak jak niektórzy mówią, że w obliczu śmierci przed oczyma, w jakimś tunelu, bardzo jasnym i kolorowym, przesuwa się całe życie w zupełnym odrętwieniu.

W międzyczasie zostałem zauważony. Podszedł upowiec i zapytał co tu robię. Powiedziałem, że oczekuję na gospodarza, który przyjdzie dalej kopać kartofle po przerwie obiadowej. Zapytał jak się nazywam: powiedziałem Iwan Hawryło, a co robię: powiedziałem, że jestem z Zubeńska i służę u gazdy Kostia z Maniowa. Wydał mu się podejrzany mój ubiór. Zapytał, dlaczego mam inny ubiór jak chodzą dzieci w Maniowie – byłem w krótkich spodniach i koszuli cienkiego materiału, co nie było na co dzień stosowane na wsi. Aby go uspokoić powiedziałem, że ubranie przysłał mi ojciec, który jest na robotach w Niemczech. A matka-zapytał. Powiedziałem, że nie żyje i była to prawda, bo Ją zamordowali. Spytał co robię u gospodarza. Powiedziałem, że wszystko, co trzeba, a najwięcej jako pastuch bydła, kóz i koni. 

Spostrzegłem, że upowiec patrzy na drogę w stronę Balnicy. Zobaczyłem, że jadą furmanki. Na czele jechała bryczka, A za nią reszta wozów. Okazało się, że bryczką przyjechał ich dowódca. Upowiec, który ze mną rozmawiał pobiegł w kierunku leśniczówki i zostałem sam. W tym momencie nadjechał gospodarz Kostio z rodziną kopać kartofle. Zdezorientowani nie wiedzieli, co robić. Ja widząc ludzi z Balnicy, którzy przyjechali furmankami i mnie znali, postanowiłem podbiec do Kostia i opowiedziałem mu treść rozmowy z upowcem. Kazał mi wziąć motykę i kopać kartofle. Ale ja bałem się ludzi z Balnicy, że mogą mnie zdemaskować. Postanowiłem uciekać, ale obawiałem się upowca, który leżał z rkmem koło domu Karola Pałasiewicza. Dom był pusty, bo Pałasiewicz był u Kunickiego, a żona z córką poszły do lasu na grzyby. Dzięki temu uniknęli mordu, choć Wanda Pałasiewicz postradała zmysły po uzmysłowieniu, co ją mogło spotkać. Zacząłem kopać kartofle, ale obawa przed rozpoznaniem nie ustawała. 

Podniosłem się i głośno zwracając się do gospodyni Kościowej powiedziałem: Gazdynio, pójdę wygnać krowy na pastwisko, a po drodze jakie przynieść mleko, słodkie czy kwaśne?

Ona nie wiedząc, o czym rozmawiałem z mężem, patrzyła jak na głupiego. Widząc jej dezorientację machnąłem ręką i powiedziałem: jakie będzie takie przyniosę. Wziąłem w nerwach motykę i koszyk, nie wiem po co, i zacząłem iść w kierunku wsi Maniów. Nogi rwały się do ucieczki, ale rozwaga nakazywała iść powoli. Bieg wzbudził by zapewne podejrzenia u upowca z rkmem, obok którego musiałem przechodzić w dość bliskiej odległości. Chciałem jak najprędzej dojść do jałowców, które przysłoniły by moją dalszą drogę. Gdy do nich doszedłem zacząłem biec.

Na drogę wyszła Hela Filipiak i pytała, co się stało, bo słyszeli strzały. Powiedziałem żeby do mnie się nie zbliżała. Ja uciekam, a wszyscy wymordowani. W najbliższych krzakach rzuciłem kosz i motykę i zmieniłem kierunek ucieczki w stronę Kiczery. Wąwozem i pod mostkiem toru kolejki Łupków – Cisna dalej biegłem bardzo szybko w stronę szczytu Kuczery. /.../ Pani Filipiakowa opowiadała, że na drugi dzień, pomimo zakazu UPA, ksiądz greckokatolicki i sołtys Dobrianski wymusili dokonanie pochówku. Filipiakowa opowiedziała, że zamordowanych pochowano w 3 skrzyniach, szczątki Mamy i siostry w jednej, Babci i cioci w drugiej, natomiast dzieci w trzeciej. Pochówku dokonano na cmentarzu greckokatolickim koło cerkwi w Maniowie. W pogrzebie uczestniczyło dość dużo miejscowych Łemków, którzy byli wstrząśnięci dokonanym przez UPA mordem. /.../Lista zamordowanych 18.09.1944 r., Maniów, gm. Wola Michowa, powiat leski, woj. lwowskie:

- Stachura Magdalena lat 63

- Wesołkin Agnieszka lat 39

- Wesołkin Stefania lat 14

- Olszańska Anna lat 29

- Olszańska Maria lat 8

- Olszański Zbigniew lat 6

- Olszański Zygmunt lat 4

- Olszańska Genowefa 9 miesięcy” (Marian Wesołkin; w: Żurek…., s. 187 – 191).

19 września we wsi Kluwińce pow. Kopyczyńce zamordowali 2 Polaków: ojca z synem. We wsi Strubowiska pow. Lesko (Bieszczady) zamordowali 2 Polaków, w tym kobietę. We wsi Zalesie pow. Borszczów zamordowali 3 Polaków, w tym kobietę. 20 września we wsi Cygany pow. Borszczów banderowcy przebrani w mundury żołnierzy sowieckich pod pozorem werbunku do pracy w kopalni zabrali 21 Polaków, których ciała odnaleziono dopiero w 1946 roku w rejonie wsi Teresin – Skała Podolska, w studni dróżnika kolejowego, głębokiej na 25 metrów. Ofiary były wrzucone do niej żywcem, głowami w dół, większość miała ręce związane do tyły oraz połamane kręgosłupy. Wśród pomordowanych było 11 kobiet oraz 4-osobowa rodzina z córkami lat 11 i 13. We wsi Jabłonów pow. Kopyczyńce zamordowali 5 Polaków i 1 Ukrainkę.

21 września we wsi Hadyńkowce pow. Trembowla zamordowali 2 Polaków, 1 Ukraińca i 1 Rosjankę.

22 września w leśniczówce Kwaszenina pow. Dobromil został zamordowany przez UPA gajowy Andrzej Wieczorek, lat 45.

23 września we wsi Snowidów pow. Buczacz zamordowali 4 Polaków, w tym 3-osobową rodzinę z 12-letnią córką.

Nocą z 23 na 24 września we wsi Chatki pow. Podhajce uprowadzili 3-osobową rodzinę polską (matkę z jej małoletnim dzieckiem oraz jej brata), która zaginęła bez wieści. We wsi Leżanówka pow. Skałat zamordowali 2 rodziny polskie, w tym 4-osobową zarąbali siekierami; tj. 8 Polaków.

25 września we wsi Jamna pow. Tarnów tuż przed świtem, oddziały 14 dywizji SS-Galizien otoczyły obozowisko partyzantów batalionu AK „Barbara”. Po zaciętej i morderczej walce, partyzantom udało się znaleźć lukę w nieprzyjacielskim pierścieniu. Rano hitlerowski kocioł okazał się pusty, a na pobojowisku było według różnych szacunków od 20 do 60 zabitych oraz od 20 nawet do 100 rannych esesmanów. Bolesne i dotkliwe były również straty partyzantów, ale niewspółmiernie mniejsze (4 zabitych i kilku rannych). Esesmani za pomoc partyzantom spacyfikowali wieś, która płonęła przez noc z 25 na 26 września. Zginęło w tym czasie 57 osób. ( http://www.klubpodroznikow.com/relacje/polska-ciekawe-miejsca/1042-jamna ). Tego dnia we wsi Zazdrość pow. Trembowla Ukraińcy zamordowali 16 Polaków, w tym kierownika szkoły powszechnej.

26 września we wsi Kudobińce pow. Zborów Ukraińcy powiesili Polaka, a potem jego zwłoki wrzucili do rzeki.

28 września w leśnictwie Cisowa pow. Przemyśl zamordowany został przez UPA w czasie powrotu z Olszan do miejscowości Brylińce leśniczy Kazimierz Gołębiowski, ur. 1923 r., ciała nigdy nie odnaleziono, symboliczny grób ma w Zawadce  (Edward Orłowski, w: http://www.krosno.lasy.gov.pl/documents/149008/17558056/martyrologium+le%C5%9Bnik%C3%B3w+2013.pdf

29 września we wsi Jamelna pow. Gródek Jagielloński podczas trzeciego napadu upowcy spalili polskie gospodarstwa i wymordowali 74 Polaków. Ofiary palili żywcem, zakłuwali bagnetami, rąbali siekierami itp. Niemowlę z rodziny Ciepków nabili żywcem na sztachetę płotu, 35-letnią Marię Kaczmarczyk rozrąbali siekierą od szyi przez piersi; niemowlę z rodziny Koszalów zakłuli nożem; 1-rocznej Annie Marcinów oraz 3-letniej Katarzynie Podsiadło odcięli głowy; niemowlęciu (Zofia Podsiadło) roztrzaskali główkę o mur. Wycięli skórę z twarzy i pleców 70-letniemu Andrzejowi Wakiermanowi. 44-letnia Maria Więcław miała 60 ran kłutych bagnetem. Uprowadzili 20-letnią dziewczynę, która zaginęła bez wieści. „Nie widząc nikogo wszedłem do mieszkania. Tam w pokoju zobaczyłem żonę z głową rozciętą siekierą, aż wylazło jej oko. Moje dzieci były posiekane tasakiem od mięsa, który leżał zakrwawiony obok. Każde z nich miało ranę postrzałową w głowę. Wybiegłem na podwórze. Wokół panowała cisza. Morderców już nie było. Pobiegłem szybko do domu swych rodziców. Miałem nadzieję, że tam spotkam kogoś żywego. Niestety wszyscy zostali zamordowani. Cztery osoby dorosłe i siedmioro dzieci. Wszyscy byli porąbani siekierami i pokłuci bagnetami lub nożami, każdy miał postrzał w głowę. Całe mieszkanie było we krwi. /.../ Przy okazji zaglądnąłem do mieszkania sąsiadów o nazwisku Ciepko. Tam widziałem małe dzieci, które miały porozcinane nożami brzuszki. Jedną z małych dziewczynek nabito na sztachetę płotu i skłuto nożami i na końcu strzelili jej w główkę” (Józef Karczmarczyk; w: Siekierka..., s. 234; lwowskie). „Tej nocy zostali również zamordowani: Kazimierz Koszała (70 lat), z rodziny Marcinow zginęli Maria (40 lat), jej syn Kazimierz (7 lat), córka (11 lat). W rodzinie Marcinowa (Dominika) zostały zamordowane jego dzieci: Józef (6 lat), Mieczysław (4 lata) i Ryszard (1,5 roku), natomiast matka Maria Marcinow zdążyła się skryć na dachu domu i ocalała, a jej siostra została zamordowana. U rodziny Polichtów – Józefa (70 lat) i jego żony Wiktorii (60 lat), tej nocy nocował znajomy kolejarz z córka ze Lwowa. Wszyscy zginęli z rąk banderowców. Córkę kolejarza, młodą i ładną dziewczynę zabrali ze sobą banderowcy. Można się tylko domyśleć jej tragicznego losu. W rodzinie Więcławów – matka Maria (44 lata) została zakłuta bagnetami, otrzymała aż sześćdziesiąt ran kłutych, jej syn Teofil (13 lat) miał 18 ran kłutych, córka Antonina (11 lat) osiem ran kłutych, syn Marian (9 lat) 12 ran kłutych, Katarzyna Adamow (24 lata) razem z synem (2 lata) zastali zarąbani toporem do rąbania drzewa. W rodzinie Podsiadłów zginęli: matka (40 lat), córki: Tola (11 lat) i Kasia (3 lata)” (Eugeniusz Koszała; w: Siekierka..., s. 236 – 237; lwowskie).

Także 29 września we wsi Bereżanka pow. Borszczów: „z relacji moich rodziców Anny i Michała Tokar, stałych mieszkańców ówczesnej Bereżanki ,/.../ , przytoczę nazwiska tak Polaków zabitych przez ukraińskich nacjonalistów. Są to:

1. Żołyńska Anna (żona Albina) lat 40 – 29 wrzesień 1944 - Bereżanka

2. Żołyński Bronisław (szwagier Anny) lat ok. 38 - 9 czerwiec 1944 – Bereżanka” (Jan Tokar, Wrocław; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). 

Tego dnia we wsi Chłopówka pow. Kopyczyńce zamordowali 3 Polaków, we wsi Hleszczawa pow. Trembowla uprowadzili i zamordowali 3 Polaków. We wsi Majdan pow. Kopyczyńce uprowadzili 2 Polki, które zaginęły. We wsi Oryszkowce pow. Kopyczyńce Ukraińcy zamordowali 3-osobową rodzinę polską. We wsi Lackie Szlacheckie pow. Tłumacz zamordowali 8 Polaków, w tym 9-letnią dziewczynkę i jej matkę w zaawansowanej ciąży oraz drugą matkę z córką (Siekierka…, s, 688 – 689, stanisławowskie). Natomist w opracowaniu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy podano: "W nocy na 30 września 1944 roku bandyci OUN przeprowadzili napad na wieś Liackie-Szlacheckie, rejon Tyśmienica, obwód Stanisławów, w której mieszkali obywatele polskiej narodowości. Bandyci prawie całkowicie wymordowali mieszkańców wioski, których przed zamordowaniem poddali bestialskim torturom, dusili stryczkami, łamali ręce i nogi, odcinali uszy, usta, wydłubywali oczy, dziewczęta i młode kobiety najpierw gwałcili a następnie odcinali im piersi i rozstrzeliwali. Domy mieszkalne i budynki gospodarcze podpalili.” (INFORMACJA SBU o działalności OUN-UPA No113 z dnia 30.07.1993 r. ; w: http://szturman.salon24.pl/267856,informacja-sbu-o-dzialalnosci-oun-upa-113-z-dnia-30-07-1993).

30 września we wsi Nagórzany pow. Zaleszczyki zamordowali 17 Polaków oraz we wsi Uścieczko pow. Zaleszczyki 25 Polaków.

Ponadto we wrześniu 1944 roku Ukraińcy dokonali morderstw ludności polskiej w co najmniej 53 miejscowościach, poniżej podane są przykłady.

We wsi Adamy pow. Kamionka Strumiłowa bojówka OUN Kupiaka zamordowała 9 Polaków, w tym 81-letniego Jana Dąbrowskiego, 80-letnią Franciszkę Szeremetę, 40-letnią Teodorę Łucek i 30-letnią Marię Święs, którą powiesili na jabłoni. We wsi Berestek pow. Zaleszczyki banderowcy zamordowali 3 Polaków; żołnierze sowieccy widząc płonące budynki ostrzelali wieś i banderowcy uciekli. We wsi Bereźnica Szlachecka pow. Kałusz sąsiad Ukrainiec zamordował 2 Polki.

We wsi Bohatyn pow. Zborów „W nocy, we wrześniu 1944 roku, po raz kolejny przyszło do naszego domu kilku uzbrojonych bojówkarzy OUN w poszukiwaniu ojca i brata. Nie znaleźli ich. Z zemsty zabrali matkę Pelagię lat 45, założyli jej pętlę na szyi, przywiązali do wozu i tak moja matka zginęła wleczona za wozem. Ciała jej nie odnaleziono” (Olga Kopaniecka z d. Zielińska; w: Komański..., s. 947). Pelagia Zielińska była Ukrainką, zginęła „za męża” Polaka i za syna, który czuł się Polakiem.

We wsi Burakówka pow. Zaleszczyki zmordowali 4 Polaków. We wsi Cerkowna pow. Dolina uprowadzili 18-letniego Polaka, syna leśniczego, który zaginął bez śladu. We wsi Cygany pow. Borszczów zamordowali 2 Polaków, w tym na drodze idącą do apteki w Skale Podolskiej 25-letnią Marię Kokurudziak. We wsi Dwernik pow. Lesko (Bieszczady) banderowcy zamordowali 8 Polaków, w tym 4-osobową rodzinę. „Mieszkający w Dwerniku nad Sanem Józef Radwański został z żoną i dwojgiem dzieci uprowadzony i powieszony w lesie. Ciała ich znaleźli grzybiarze” (Janina Dąbek; w: Żurek..., s. 40). W nadleśnictwie Dzibułki pow. Żółkiew został zamordowany wraz z rodziną i niektórymi pracownikami nadleśnictwa przez bojówkarzy OUN pracownik nadleśnictwa o nazwisku Kucieja lub Kuciel.

We wsi Howiłów Mały pow. Kopyczynce napadli na dom rodziny Kaczorowskich. Ojciec tej rodziny został powołany do Wojska Polskiego i przebywał na froncie. Nie zastali w domu także jego żony, zastrzelili więc dwoje dzieci w wieku lat 9 i 11 oraz zrabowali dobytek. Za kilka dni uprowadzili Kaczorowską. Sąsiedzi odnaleźli jej zwłoki zagrzebane płytko na polu za wsią. We wsi Jackówka pow. Tłumacz zamordowali 3 Polaków: matkę z 3-letnim synem oraz 17-letnią dziewczynę. We wsi Kimirz pow. Przemyślany 18-letnią Polkę.. „We wrześniu 1944 roku koło miasta Jarosław banderowcy wymordowali 18 rodzin polskich”. We wsi Kobyłowłoki pow. Trembowla zamordowali 5 Polaków, w tym 7-letnią dziewczynkę.

We wsi Korniów pow. Horodenka: „Urodziłam się po wojnie, ale dobrze pamiętam opowiadania rodziny, szczególnie babci i cioci, o strasznych mordach w powiecie Horodenka, a dokładnie w Korniowie (wieś na prawym brzegu Dniestru). We wrześniu 1944 roku banderowcy bestialsko zamordowali członków mojej rodziny: Łukasz Knihnicki lat 46, jego córka Helena lat 17, syn Józef lat 18/19 - porąbani siekierami i pocięci, pochowani na podwórku własnego domu (?); tak opowiada moja starsza siostra, natomiast 80-letnia sąsiadka z Korniowa twierdzi, że pochowani zostali na cmentarzu; Anastazja Knihnicka (z domu Wąsowicz) ok. 38 lat, jej syn Tadeusz 6/7 lat, córka Krystyna 8/9 lat zamordowani i spaleni; Aniela Hawrylewicz z domu Łubyk, lat ok. 50, jej mąż Józef, lat ok. 50 pochowani w sadzie; Krzywak Antoni, lat ok. 26, mieszkaniec pobliskiej wsi - Olchowiec, zabity w Korniowie.

Jest ostatnia chwila, aby dowiedzieć się prawdy o swoich bliskich u źródła. Jeszcze kilku starszych ludzi w każdej wiosce ukraińskiej pamięta i to doskonale! tragedię Polaków. Mówią o tym szeptem i najchętniej za drzwiami swoich domostw. Wysłuchałam osobiście kilku z nich, aby potwierdzić zasłyszane w dzieciństwie tragedie. Nie czekajmy aż umrą, tam trzeba pojechać i porozmawiać z naocznymi świadkami zbrodni” (Helena Krajewska, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). Sz. Siekierka, H. Komański, E. Różański..., nie podają żadnej relacji ze zbrodni dokonanych na ludności polskiej we wsi Korniów pow. Horodenka.

We wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów zamordowali 9 Polaków, w tym 2 małżeństwa oraz 2 kobiety. We wsi Krowica Sama pow. Lubaczów zamordowali 12 Polaków, w tym 5 kobiet. We wsi Kubajówka pow. Nadwórna zamordowali 2 Polaków: 50-letnią kobietę z jej 29-letnim zięciem.

We wsi Kuropatniki pow. Brzeżany 13-letni polski chłopiec pasący krowy przy wiejskiej drodze pozdrowił przejeżdżających banderowców po polsku ” Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Banderowcy zabrali go ze sobą i jego ciało znaleziono po kilku dniach za wsią pod lasem, całe było poranione nożami lub bagnetami.

We wsi Leszczowate pow. Lesko (Bieszczady) zamordowali 29 Polaków. We wsi Łobozew pow. Lesko (Bieszczady) 27 Polaków. We wsi Meducha pow. Stanisławów zamordowali na drodze 3 Polaków, w tym 2 kobiety, oraz 2 żołnierzy sowieckich. We wsi Michałówka po. Borszczów wyłapali i zamordowali 5 Polaków, kobiety i dzieci. We wsi Paryszcze pow. Nadwórna na drodze zamordowali 4 Polaków, w tym kobietę i zrabowali 2 furmanki z dobytkiem. We wsi Piłatowce pow. Borszczów zamordowali 21 Polaków, w tym 7-osobową rodzinę . We wsi Pobereże pow. Stanisławów miejscowi banderowcy zamordowali 25 Polaków. We wsi Podfilipie pow. Borszczów banderowcy zamordowali 8 Polaków. We wsi Prosowce pow. Zbaraż zamordowali 2 Polaków: matkę z 4-letnim synem. We wsi Ryszkowa Wola pow. Jarosław uprowadzili 6 Polaków, którzy zaginęli. We wsiach Serednie Małe i Dwernik pow. Lesko (Bieszczady) zamordowali 8 Polaków.

We wsi Słobódka Kąkolnicka (Słoboda Konkolnicka) pow. Rohatyn zamordowali 18 Polaków, osoby starsze, które nie opuściły swoich gospodarstw. We wsi Słobódka Turylecka pow. Borszczów, w kolejnym napadzie banderowcy zamordowali 14 Polaków. We wsi Stanimirz pow. Przemyślany zamordowali 8 Polaków. We wsi Szmitków pow. Sokal zamordowali 6 Polaków. We wsi Tarnawa Niżna pow. Turka (Bieszczady) zamordowali 30 Polaków. W mieście Ustrzyki Dolne woj. rzeszowskie zamordowali 4 Polaków. W okolicy wsi Wetlina pow. Lesko (Bieszczady) upowcy zamordowali kilka rodzin polskich; tj. około 20 Polaków. We wsi Wierzblany pow. Kamionka Strumiłowska zamordowali 6 Polaków, w tym 4 kobiety. We wsi Wysocko Wyżne pow. Turka zamordowali 16-letniego Polaka. We wsi Zatwarnica pow. Lesko (Bieszczady) zamordowali 2 rodziny polskie; tj. 8 Polaków.

W mieście Złoczów podstępnie wyciągnęli z domu i zamordowali dziewczynę z rodziny polsko-ukraińskiej, dokąd uciekła ze wsi Poczapy po zabiciu jej rodziców, gdyż jej ojciec, Ukrainiec, nie chciał zamordować żony, Polki.

W dniach 4 – 23 września w Warszawie w walkach z powstańcami oraz w mordach dokonywanych na ludności cywilnej udział wziął Ukraiński Legion Samoobrony. W ostatnich dniach sierpnia 1944 roku 2 sotnie ULS ( nazywany także Legionem Wołyńskim, w nomenklaturze niemieckiej występujący jako 31 batalion SD – Sicherheitsdienst) , liczące od 219 osób (wg źródeł niemieckich) do 400 osób (wg źródeł polskich i niektórych ukraińskich), przegrupowane zostały z Bukowej Góry koło Miechowa do Warszawy. Do walki weszły co najmniej 4 września ponosząc w tym dniu największe straty (ogólnie większość poległych pochodzi z okresu 4 – 9 września). Wynika to z pisma SS Oberscharführera Gustava Raulinga z 12 października 1944 r. informującego o stratach ULS w Warszawie (Marcin Majewski: Przyczynek do wojennych dziejów Ukraińskiego Legionu Samoobrony (1943-1945), w: "Pamięć i sprawiedliwość", nr 2//8/ 2005, s. 318). Działając na Powiślu i Czerniakowie przeciwko Zgrupowaniu "Radosław" i Zgrupowaniu "Kryska" oraz desantowanym oddziałom 9 Pułku Piechoty 3 Dywizji Piechoty z 1 Armii WP stracił od 25 do 30 poległych. Dowódcą był płk Petro Diaczenko, a razem z nim w walkach brał udział jego syn chor. Jurko. Od 24 września legion stacjonował na skaju Puszczy Kampinoskiej działając przeciwko polskim partyzantom i pacyfikując pobliskie wsie, np. 24 września wieś Zaborówek (2 osoby zabite i aresztowanych 49, których rozstrzelaniu zapobiegli… gestapowcy).

Pomiędzy 27 września a 1 października ULS wziął udział w operacji „Sternschnuppe” skierowanej przeciwko zgrupowania AK „Kampinos”. Na początku października grupa Diaczenki powróciła do Miechowa.

Od 1 sierpnia do 3 października 1944 roku w Warszawie podczas powstania różne formacje ukraińskie zamordowały od 3075 do 16 350 Polaków. „Kazimierz Podlaski (Bohdan Skaradziński) w swej książce „Białorusini, Litwini, Ukraińcy” (wyd. 3, Londyn 1985) /.../ tak kończy swój proukraiński wywód: „Ukraińcy stanowili 1,5% garnizonu (niemieckiego w Warszawie), więc o ich roli pacyfikatorów Powstania nie będzie można poważnie mówić”.

1,5% w wypadku Powstania Warszawskiego oznaczało to 270 zabitych i 75 ciężko rannych powstańców, 3000 zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie 156 budynków („Encyklopedia Warszawy”, Warszawa 1994, s. 687). /.../ A przecież Ukraińcy stanowili dużo, dużo większy odsetek żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie, liczącego 31 lipca 1944 ok. 20 000 ludzi (Władysław Bartoszewski „Dni walczącej stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego” Londyn 1984), a później przeciętnie 25 000 ludzi. Jeśli było Ukraińców tylko 7,5% wśród żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie, to wówczas ci żołdacy mają na swoim sumieniu 1350 zabitych i 375 ciężko rannych powstańców, 15 000 - zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie 780 budynków” (Marian Kałuski: „Udział Ukraińców w zdławieniu Powstania Warszawskiego”; w: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz/udzial-ukraincow-w-zdlawieniu-powstania-warszawskiego).

Do tej pory nacjonaliści ukraińscy i ich poplecznicy zaprzeczają udziałowi Ukraińców w rzezi Warszawy podczas powstania. „Obarczanie Ukraińców, Kałmuków czy "własowców" mordami na ludności cywilnej ma swe źródła w AK-owskiej propagandzie okresu wojny” – stwierdzają Hubert Kuberski i Jarosław Gdański w artykule „Uporczywa legenda: „Własowcy” w Powstaniu Warszawskim” (http://www.historia.gildia.pl/wiek-xx/wojskowosc/ii-wojna-swiatowa/wlasowcy-w-powstaniu-warszawskim). Z ich tezy wynika więc, że ocaleli świadkowie ulegli zbiorowej halucynacji otumanieni „AK-owską propagandą okresu wojny” , gdy relacjonowali o masowych zbrodniach Kałmuków i Ukraińców popełnianych na ich oczach podczas Powstania Warszawskiego. Ukraińscy historycy (i niektórzy polscy) twierdzą też, że świadkowie mylili Rosjan (a nawet Kałmuków ! – jak określano Azerów i Turkmenów) z Ukraińcami. Tymczasem dorośli Warszawiacy (co najmniej od 40 roku wzwyż) dobrze znali język rosyjski, gdyż znajdując się pod zaborem rosyjskim uczyli się w szkole w tym języku oraz posługiwali w urzędach, nie mogli więc mylić go z językiem ukraińskim. To po pierwsze. Drugi fakt jest taki, że w Warszawie znajdowało się bardzo dużo uciekinierów z Kresów Wschodnich, z Wołynia i Podola, którzy nie tylko znali, ale umieli posługiwać się językiem ukraińskim, w tym specyficznymi odmianami, po których można było odróżnić Ukraińca z Wołynia od Ukraińca z Galicji Wschodniej. Ukraińcy wzięci do niewoli byli przed rozstrzelaniem (poza nimi rozstrzeliwano jeszcze esesmanów) przesłuchiwani, stąd było wiadome, skąd pochodzą, czy z Ukrainy sowieckiej (zza Zbrucza), czy są obywatelami polskimi narodowości ukraińskiej z kresów polskich (znajdujących się oficjalnie od 1939 roku do 1945 roku pod okupacją sowiecką).  

W wydawanej podczas Powstania Warszawskiego gazecie „Walka Śródmieścia”, z dnia 17 sierpnia 1944, w artykule „Hajdamaczyzna w Warszawie” pisano: „Codzienne komunikaty z walk na ulicach Warszawy, zawierają pewną stalą informację, notowaną przez prasę jakby mimochodem, bez komentarza, - choć krzyczy ona wprost o to, by się nią bliżej zająć. Chodzi o „owocną” kolaborację ukraińców z niemcami (tak jest napisane w oryginale! – przyp. S. Ż.) w walce Polaków o prawo do własnego narodowego życia, chodzi o codziennie dokonywane przez „braci słowian” ohydne mordy na bezbronnej ludności polskiej, grabieże i podpalenia, - chodzi wreszcie o specyficzne rozbestwienie ponurego hajdamaki z karabinem w ręku, a nożem za cholewą. Mimo woli nasuwa się pytanie niezorientowanemu: Skąd ta nienawiść? Czego chce „rezun’ spod Stanisławowa w Warszawie?”.

Jest faktem, że jako samodzielna jednostka ukraińska, w tłumieniu Powstania Warszawskiego brał udział Legion Ukraińskich Nacjonalistów. Natomiast kilka tysięcy Ukraińców (prawdopodobnie około 2 – 2,5 tysiąca) znalazło się w pułku Brygady RONA, pułku Oskara Dirlewangera oraz w jednostkach policyjnych i kozackich. Np. w składzie 34. policyjnego pułku strzeleckiego znajdował się jeden batalion niemiecki oraz dwa bataliony niemiecko-ukraińskie.. Angielski historyk hitlerowskich formacji SS Martin Windrow w swej pracy „The Waffen-SS” (London 1984) pisze: „...w skład Brygady Kamińskiego wchodziło 6500 renegatów i morderców, głównie Ukraińców”. Łączny udział Ukraińców w tłumieniu powstania mógł wynosić nawet około 10% sił niemieckich, liczących na początku powstania 10 tys. żołdaków, a następnie przekraczających liczbę 20 tys. Obydwa pułki zapisały się najbardziej złowrogo w pamięci ludności Warszawy, RONA na Ochocie a Dirlewangera na Woli i Starym Mieście. Potworne gwałty dokonywane na dziewczętach i kobietach, masowe egzekucje wszystkich cywilnych mieszkańców, grabieże, palenie i burzenie domów i kamienic na zdobywanym terenie – to był ich „szlak bojowy”.

Pozostała w Miechowie sotnia „Makucha” ULS we wrześniu przeczesywała rejon Nowy Sącz–Krynica–Czorsztyn. Wielkość strat polskich nie jest znana, ponieważ historycy polscy do tej pory nie zainteresowali się tym tematem. Następnie przegrupowała się do Targowiska koło Kłaja. Tu z Miechowa dołączyła reszta legionu. Jednocześnie kontynuowano działania przeciwko polskiej partyzantce. Jeszcze 12 stycznia 1945 r. doszło do starć w okolicach Zakopanego.

Wiesław Tokarczuk podaje, że prof. John Paul Himka, historyk amerykański pochodzenia ukraińskiego, w opracowaniu “The Organization of Ukrainian Nationalists, the Ukrainian Police, and the Holocaust” zamieścił informację: „Wołodymyr Panasiuk z Rafałówki w obwodzie Równe, walczył w Warszawie, ("powstaniec" ukraiński z powstańcami polskimi), miał wtedy 23 lata. Przedtem - w 1941 roku był milicjantem w OUN-owskiej milicji, złożył przysięgę rządowi Bandery, w latach 1942-1943 brał czynny udział w Holokauście jako policjant ukraiński w służbie niemieckiej, w 1944 roku został przeniesiony do Sonderkommando pod rozkazami SS i SD. W Sonderkommando SS walczył z polskimi partyzantami w powstaniu warszawskim. Nosił ukraińskie godło narodowe, trójząb (tryzub), na swoim mundurze” ( USHMM RG 31.018M, reel 20; Upravlinnia Sluzhby Bezpeky Ukrainy v Rivens’kii oblasti, no. 19090, t. 1, ffl. 9, 16, 16v, 17 and , t. 3, ff. 3, 3v, 100, 101.; za: Wiesław Tokarczuk [mailto:wiekto@gmail.com], Tuesday, May 01, 2012 9:24 PM).

Historyków polskich musi więc wyręczać historyk pochodzenia ukraińskiego, oddzielający naukę od polityki.

Stanisław Żurek/kresy.pl

------------------------------------


Brak zdjęcia

~prawda nas WYZWOLI :
Kiedy w 1989 powstawała tzw. Wolna Polska, do władzy wskoczyło wiele osób na co dzień podających się za Polaków i jednocześnie ukrywając swoje ukraińskie korzenie. Dziś już mamy ministra obrony narodowej, który regularnie uczestniczy w zjazdach mniejszości ukraińskiej. Mamy Pawła Kowala, który nie ukrywa swoich banderowskich sympatii, mamy doradcę prezydenta w osobie Henryka Wujca, który otwarcie przyznaje, że Stepan Bandera to bohater, mamy Bogumiłę Berdychowską, która sprzeciwia się wszelkim aktom upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej, mamy Mirona Sycza, który nie ukrywa dumy z ojca mordującego polskich cywili oraz mamy polskie sejm, który przeprasza Ukraińców za akcję "Wisła" i jednocześnie twierdzi, że rzeź wołyńska to nie było ludobójstwo.

TERAZ WIDAĆ WYRAŹNIE, że PiS w Polsce, to nic innego jak przybudówka V Kolumny OUN w Polsce. Główną rolę - poprzednio - w pomocy Juszczence odnowienia faszyzmu OUN na Ukrainie, odgrywał Lech Kaczyński, kory pobłogosławił bandytów UPA przy pomniku w Brodach, a później w Pawłokomie. W swojej prezydenckiej siedzibie zatrudniał, jako szefowa kancelarii, Bogumiłę Betrdychowską - ukraińską nacjonalistkę. 11 lipca 2008 r. odmówił udziału w uroczystościach Kresowian, zorganizowanych w Warszawie, poświęconych upamiętnieniu ofiar UPA na Wołyniu, a pojechał do Sopotu na Festiwal Młodzieży Ukraińskiej. Pomimo, że prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, Ukazem Nr 965/2007 z dnia 12.10.2007 r. nadał rzeźnikowi Wołynia Romanowi Szuchewyczowi tytuł "bohatera" Ukrainy, Lech Kaczyński nie tylko, że nie zaprotestował przeciwko temu, to przyjął od Juszczenki nadany mu Ukazem Nr 1185/2007 z dnia 06.12.2007 r. Order I-go stopnia Jarosława Mądrego. Lech Kaczyński, mimo protestów Kresowian i zorganizowanej pikiety na KUL, był inicjatorem i bezpośrednim uczestnikiem , nadania przez KUL w Lublinie doktora honoris causa dla Juszczenki. Polaków w sposób niegodziwy okłamano, że W. Juszczenko, to wielki mąż stanu.

------------------------------------


A tak przedstawia Akcję "Wisła" druga strona.....

Cierń Wisły Anna Rydzanicz

 


   Przeprowadzona 60 lat temu Akcja Wisła do dziś wzbudza kontrowersje. Strona polska uważa, że opracowano ją w Moskwie, ukraińska, że Związek Radziecki zaakceptował plan ułożony w Warszawie.
   Przez lata uważano, że była ona efektem zastrzelenia przez UPA 28 marca 1947 roku w Jabłonkach pod Baligrodem generała Karola Świerczewskiego. Tymczasem plany przesiedlenia ludności ukraińskiej i łemkowskiej przygotowano jeszcze przed wojną. Brakowało tylko pretekstu do ich zrealizowania.
   W sierpniu 1946 roku Urząd Informacji i Propagandy w Lublinie robił rozeznanie wśród Polaków na terenach objętych działaniami oddziałów UPA. Domagali się oni całkowitego wysiedlenia elementu ukraińskiego do ZSRR lub na Ziemie Odzyskane. Przygotowania organizacyjne do wysiedlenia ludności rozpoczęto w styczniu 1947 roku, wtedy to oddziały wojskowe w województwach południowo-wschodnich otrzymały rozkaz sporządzania spisów rodzin ukraińskich i łemkowskich.
   Miesiąc później zastępca szefa sztabu Wojska Polskiego, generał Stefan Mossor, opracował raport specjalny o wysiedleniu pojedynczych rodzin Ukraińców, w celu rozproszenia ich na Ziemiach Odzyskanych, gdzie mieli się szybko zasymilować.
   Gotowy plan przekazano 27 marca 1947 roku do Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej.
   Następnego dnia zginął gen. Świerczewski, a 29 marca 1947 roku Biuro Polityczne KC PPR podjęło decyzję o wysiedleniu, w ramach akcji odwetowej, ludności ukraińskiej na poniemieckie ziemie zachodniej i pół nocnej Polski. Tym samym za działalność podziemia ukraińskiego władze obarczyły odpowiedzialnością zbiorową wszystkich Ukraińców i Łemków mieszkających w Polsce.
   17 kwietnia 1947 roku Państwowa Komisja Bezpieczeństwa przyjęła decyzję Biura Politycznego KC PPR o podjęciu działań wojskowo-przesiedleńczych wobec Ukraińców oraz wydała zarządzenie dla Grupy Operacyjnej Wisła z jej dowódcą gen. Mossorem, aby przy współudziale Państwowego Urzędu Repatriacyjnego przesiedlić Ukraińców. 24 kwietnia 1947 roku na posiedzeniu Prezydium Rady Ministrów podjęto uchwałę dotyczącą Akcji Wisła, która oficjalnie stała się podstawą prawną do wysiedlenia ludności ukraińskiej.
   Akcję rozpoczęto 28 kwietnia o godzinie czwartej rano. Do zasiedlenia przez ludność z Akcji Wisła wytypowano 65 powiatów w województwach olsztyńskim (najwięcej), wrocławskim, szczecińskim, gdańskim i poznańskim.
   Transporty przybywały do Oświęcimia i Lublina, a następnie do punktów rozdzielczych w Szczecinku, Olsztynie, Poznaniu i Wrocławiu, skąd były kierowane do przydzielonych powiatów.
   Od 1 maja do 16 sierpnia 1947 roku z województw krakowskiego, rzeszowskiego i lubelskiego przesiedlono 140 575 osób. Proces powtórzono w 1950 roku, wysiedlając ludność czterech ostatnich wsi zachodniej Łemkowszczyzny – Jaworek, Szlachtowej, Białej i Czarnej Wody, tzw. Rusi Szlachtowskiej oraz z Chełmszczyzny, przy okazji znów wysiedlano tych, którzy w międzyczasie wrócili, a także rodziny mieszane oraz Polaków, których obecność w strefie nadgranicznej była niepożądana.
   19 czerwca dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. Rościsław Żerelik we współpracy z Ukraińskim Towarzystwem Historycznym zorganizowali konferencję naukową „ Akcja Wisła w historiografii, literaturze i sztuce. Refleksje nad 60. rocznicą wysiedlenia ludności ukraińskiej z południowo-wschodniej Polski”.
   
   O położeniu 21 tysięcy deportowanych na Dolny Śląsk w pierwszych latach po wysiedleniu mówił dr Jarosław Syrnyk z wrocławskiego oddziału IPN. Wielu z nich nie miało nawet zabezpieczenia przed deszczem i chłodem. Podobnie było w innych rejonach Ziem Odzyskanych.
   W 1947 roku w powiecie lubińskim, średzkim i oławskim pozostały najgorsze gospodarstwa. Kończyły się również zapasy żywnościowe. Powiatowy Urząd Repatriacji przydzielił osadnikom zapomogę pieniężną, a także miesięczne racje zboża i cukru.
   Według raportów starostów i naczelników Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa z końca 1947 roku przesiedleńcy mieli opinię spokojnych i pracowitych. Większość traktowała pobyt na wygnaniu jako przejściowy. Nie oddawali kart przesiedleńczych w przeświadczeniu, że to zamknie im drogę powrotu. Niektórzy podkreślali, że są Łemkami a nie Ukraińcami, wierząc, że władze pozwolą im wrócić.
   Lata 1948-52 to okres represji wobec wszelkich dających się wyodrębnić grup społecznych, w tym mniejszości ukraińskiej.
   Szczególną „opieką” byli objęci duchowni prawosławni i grekokatoliccy.
   Zgodnie z instrukcją ministerstwa z 2 sierpnia 1947 roku Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego mały sporządzać imienne wykazy inteligencji „o postawie antydemokratycznej”, która mogłaby integrować społeczność ukraińską. Generalnie inteligencję miano umieszczać, zgodnie z instrukcją Ministerstwa Ziem Odzyskanych z 10 listopada 1947 roku, z dala od skupisk ludności z Akcji Wisła. Szczególnym nadzorem objęto o. Aleksego Znoskę (kryptonim „Wschód”). Podejrzane były również osoby otrzymujące korespondencję czy paczki z Zachodu. Spotkania społeczności z Akcji Wisła, określane mianem schadzek, budziły zainteresowanie służb. Niekiedy wewnątrz grupy był informator. W 1949 roku w województwie wrocławskim istniało 45 punktów „Z”, czyli miejsc zebrań ludności ukraińskiej.
   W powiecie lubińskim w czerwcu, w wyniku przygotowanej prowokacji, polegającej na rzekomej kradzieży ziemniaków z kopców Armii Czerwonej w Liścu, aresztowano pięć osób. Zarzucono im organizowanie dyskusyjnych zebrań i rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Jana Horbala skazano na trzy lata więzienia. W latach 1947-1949 na Dolnym Śląsku aresztowano 83 Ukraińców.
   Od początku ignorowani, przesiedleni nie utrzymywali bliższych kontaktów z Polakami. Ze sprawozdania Prezydium Rady Narodowej w powiecie Środa Śląska z 1953 roku dowiadujemy się, że władze terenowe oraz ludność polska odnosiły się niechętnie, niekiedy wrogo, do przesiedlonych Łemków.
   Młodzi ludzie w poszukiwaniu żony, byleby była ze swoich, jeździli daleko.
   Dr Syrnyk podkreślił, że do 1956 roku legalnie funkcjonującą strukturą, dzięki której przesiedleńcy mogli kontynuować swoje tradycje religijne, była Cerkiew prawosławna. Kiedy powstały półlegalne placówki w ramach Kościoła rzymskokatolickiego, zwane stanyciami, większość grekokatolików odeszła z Cerkwi prawosławnej.
   
   O inwigilacji ludności ukraińskiej na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1989 mówił dr Arkadiusz Słabig z Akademii Pedagogicznej w Słupsku. – Pomorze Zachodnie to jeden z trzech najważniejszych regionów przymusowego osiedlenia ludności ukraińskiej. Trafiło tu 48 465 osób narodowości ukraińskiej. Osobników uznanych za niebezpiecznych, określanych literą A – umieszczano 50 kilometrów od granic morskich i państwowych oraz miast wojewódzkich, zaś B – podejrzanych i C – lojalnych w odległości 30 km. Ostatecznie zasady osiedlania złagodzono, przekraczając górną granicę 10 proc. Ukraińców w danej społeczności.
   Od początku do środowiska ukraińskiego próbowano wniknąć poprzez własnych informatorów. Nawiązano współpracę z Urzędami Bezpieczeństwa w Rzeszowie i Lublinie, po przednim miejscu zamieszkania przyszłych informatorów, najczęściej skompromitowanych drobnymi kradzieżami czy defraudacją pieniędzy, a potrzebnych do rozpracowania byłych partyzantów OUN.
   Do lipca 1947 roku do pracy agenturalnej w województwie szczecińskim nakłoniono jedenastu więźniów Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. W czerwcu 1949 roku Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa miał w środowisku ukraińskim 126 agentów. Starannie inwigilowano inteligencję.
   Kościół grekokatolicki, działający półoficjalnie, został uznany przez SB za szerzący tendencje nacjonalistyczne wśród Ukraińców i podlegający agenturze Watykanu. Dążąc do jego osłabienia, starano się wykorzystać animozje z Kościołem rzymskokatolickim oraz rywalizację z Cerkwią prawosławną. Szczecińska SB szczególnie interesowała się poczynaniami wikariusza tamtejszej parafii prawosławnej, o. Juwenaliusza Wołoszczuka. Pod zarzutem popełnienia przestępstw gospodarczych, pod koniec 1961 roku znalazł się on w więzieniu i został odsunięty na pięć lat od kapłaństwa.
   W czerwcu 1956 roku powstało Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Do końca 1989 roku, do zamknięcia jego działalności, stanowiło obiekt szczególnego zainteresowania służb bezpieczeństwa.
   Starannie kontrolowano wyjazdy wysiedlonych na festiwal kultury do Svidnika w dawnej Czechosłowacji, udział w zabawach, czy innych przedsięwzięciach kulturalnych. W Koszalinie bezpieka uniemożliwiła zorganizowanie profesjonalnej sceny ukraińskiej przy Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Przyglądano się działalności studentów. Usiłowano przeciwdziałać masowej emigracji ludzi młodych z kraju. W mieszkaniach osób szczególnie zaangażowanych umieszczano podsłuchy. Dyskryminacja największej na Pomorzu Zachodnim mniejszości narodowej po ponad czterdziestoletniej inwigilacji zakończyła się dopiero na początku lat 90.
   
   Marianna Jara z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sanoku opowiedziała o losach wysiedlonych w lipcu 1947 roku z Florynki na przykładzie arcybiskupa Adama. 21-letni Aleksander Dubec wraz z matką i siostrą podzieli wtedy losy wysiedlonych.
   – Dity lem ne płaczte – powiedziała dzieciom matka, kiedy żegnając się z rodzinnym domem zostawiali obrazy na ścianach, pakując tylko najpotrzebniejsze sprzęty i zabierając krowę. Na stacji przed załadunkiem wśród płaczu dzieci i porykiwania bydła pomiędzy wozami przechadzał się oficer. Aleksander Dubec miał czapkę, która nie znalazła uznania w jego oczach, za co otrzymał od żołnierzy dwadzieścia pięć razów. Za szto, Hospody? Na stacji w Oświęcimiu przeżył kolejny strach przed UB.
   – Banderowcu, ilu Polaków zamordowałeś?
   – Mój ojciec zginął w Oświęcimiu! Za co mnie bijecie?
   – Puście, go! Jest wolny! – Rozkazał oficer, kiedy innych zabierali do Jaworzna.
   Od tego pobicia na zawsze stracił słuch w lewym uchu. Transport dobiegł końca na stacji w Lubinie, skąd furmankami jechali do Michałowa. Osiedli z trzema rodzinami na kolonii. Wraz z dwiema przydzielono im jeden dom. Wokół piasek i monotonna równina.
   Wkrótce w Michałowie pojawił się o. Stefan Biegun. W mieszkaniu Jana Dubeca urządzono domową kapliczkę. W organizowaniu życia religijnego przeszkadzała SB. Po liturgii przyjechała milicja. Zatrzymali ludzi wychodzących z kaplicy.
   – Co wy tutaj urządzacie jakieś nielegalne zgromadzenia? – pytali. – Gdzie pop?
   Weszli do środka i zastali o. Stefana w szatach liturgicznych. Pokazał im dokumenty i pismo z ministerstwa, zezwalające na odprawianie nabożeństw w Michałowie.
   – Widzicie, że teraz nie ma powrotu w góry – powiedział o. Stefan, kiedy milicjanci odjechali.
   Dla Aleksandra Dubeca powrót nastąpił osiemnaście lat później. W 1965 roku, po ukończeniu Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, wrócił do Wysowej, aby rozpocząć posługę kapłańską wśród tych, którzy mieli odwagę po 1956 roku powrócić, i tych nielicznych, którzy nigdy z Łemkowszczyzny nie wyjechali. Podobno jeszcze we Florynce o. Biegun, widząc głęboką wiarę i przywiązanie do Cerkwi, przepowiedział młodemu Aleksandrowi stan duchowny.
   
   O badaniach łemkoznawczych mówił prof. Rościsław Żerelik. Najcenniejszym osiągnięciem wrocławskiego Instytutu jest praca doktorska dr Bohdan Horbala z Biblioteki Publicznej w Nowym Jorku pod tytułem „Łemkowie i Łemkowszczyzna w historiografii i literaturze”, gdzie wyszczególnił ponad osiem tysięcy publikacji poświęconych Łemkom, nawet w języku japońskim. O Akcji Wisła pisali Roman Drozd, Eugeniusz Misiło, Stefan Dudra, Leon Żur. Nie należy bagatelizować publikacji napisanych za granicą. Ostatnim trendem są monografie łemkowskich wsi, na przykład Boguszy czy Perunki.
   – Problem Akcji Wisła nie został jeszcze do końca zbadany – podsumował prof. Żerelik.
   W dyskusji kończącej konferencję dr Syrnyk zauważył tożsamość metod inwigilacji na Pomorzu Zachodnim i na Dolnym Śląsku. – Przypuszczalnie podobne dane otrzymalibyśmy z Pomorza Gdańskiego i Mazur – stwierdził. Zaprzeczył też panującym w środowisku stereotypom na temat rzekomego uprzywilejowania przez władze Cerkwi prawosławnej. – Cerkiew prawosławna była inwigilowana na Dolnym Śląsku już od 1946 roku – podkreślił. Podał przypadek inwigilacji władyki Adama, przez długi czas rozpracowywanego przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Lubinie w 1949 roku pod kryptonimem „Wilki”, a podejrzewanego o przynależność do Świadków Jehowy, o czym między innymi pisze w mającej się niedługo ukazać książce: „Zagadnienia ukraińskie w powiecie lubińskim 1947-1989”.
   
   MÓWIĄ HISTORYCY
   Doktor Jarosław Syrnyk, oddział IPN we Wrocławiu:
   – Historyczna ocena Akcji Wisła uległa zmianie po 1989 roku, kiedy pojawiło się dużo publikacji źródłowych. Celem Akcji Wisła, określonym w pismach Ministerstwa Ziem Odzyskanych z listopada 1947 roku w punkcie 4, była asymilacja ludności ukraińskiej. W poważnych gremiach historycznych nikt tego nie neguje, ale w wielu publikacjach autorzy bardziej eksponują aspekt policyjno-wojskowy, podkreślając że miała na celu likwidację podziemia ukraińskiego. Priorytetem jednak była realizacja koncepcji państwa jednonarodowego.
   Pretekstem do rozpoczęcia Akcji Wisła była śmierć generała Świerczewskiego, ale szybkość działań świadczy, że cała akcja była przygotowana dużo wcześniej, dlatego należy ją rozpatrywać w ciągu wydarzeń, a nie jako odrębną operację. Różni się ona od poprzednich przesiedleń na Wschód z lat 1944-1946 roku, będących w zasadzie dobrowolną wymianą ludności polskiej i ukraińskiej.
   W początkowym okresie ze Związku Radzieckiego przybyło do Polski 1 250 000 obywateli. Potem ta liczba jeszcze wzrosła. Dobrowolnyj obmin zakinczył sia realnym obmanom – ukraińskie powiedzenie oddaje istotę tamtych działań. 150 tysięcy pozostałych, późniejszych ofiar Akcji Wisła, wobec 500 tysięcy przesiedlonych w latach 1944-1946, zamykało wieloetapowy plan wynaradawiania ludności ukraińskiej.
   Duża grupa ludności polskiej w ramach małżeństw mieszanych została wysiedlona na Dolny Śląsk z powiatów tomaszowskiego i hrubieszowskiego, szczególnie do powiatu lubińskiego.
   Moi rodzice zostali również przesiedleni. Mama jako ośmioletnia dziewczynka ze wsi Średnia Wieś nad Sanem, ojciec, wówczas trzynastoletni, doskonale pamiętający tamte wydarzenia, ze wsi Weremiń niedaleko Leska. Pozostała rodzinna trauma i nieustanne podkreślanie, że tam było ładniej, lepiej. Rodzice żony zostali przesiedleni z zachodniej Łemkowszczyzny, z Brunar i Boguszy. Wspomnienia rodziców i teściów są podobne, tragiczne.
   
   Prof. dr hab. Rościsław Żerelik, dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego:
   – Po 60 latach oceny wśród historyków nie są jednolite. Ci, którzy niegdyś pisali o niej, niechętnie zmieniają zdanie. Według nich, Akcja Wisła była potrzebna do likwidacji zaplecza podziemia ukraińskiego. W ślad za nią szybko rozprawiono się z oddziałami UPA. Od lat 90. nowe pokolenie historyków, także ukraińskich, formułuje nowe oceny, dostrzegając aspekty, którym poprzednicy nie poświęcali uwagi.
   Usunięcie Ukraińców z południowo-wschodniej Polski wcale nie było warunkiem sukcesu polskich jednostek wojskowych. Wystarczyło obsadzić kluczowe miejscowości oddziałami wojska i czekać na wyjście partyzantów z lasu.
   W Polsce międzywojennej zdecydowana większość partii politycznych zakładała rozwiązanie problemu ukraińskiego poprzez wysiedlenia i rozmycie w środowisku polskim. Jedynie partia komunistyczna uznawała linię Curzona, ale ona chciała wysiedlić ludność w granicach wschodniej i północnej Polski, podobnie jak Związek Radziecki. W Akcję Wisła zaangażowani byli nie tylko dowódcy komunistyczni. Generał Stefan Mossor, dowódca całej operacji, był przecież oficerem II RP. Obecnie część historyków uważa, że Akcja Wisła była skierowana przeciwko ludności ukraińskiej, a nie likwidacji ukraińskiego podziemia.
   Dziś, 60. lat po akcji, mówi się: „wypędzeni – niepokonani”, ale bardzo wielu wysiedlonych, od Podlasia po Łemkowynę, uległo asymilacji. Ludzie do dziś boją się przyznawać do swojej tożsamości. Dużą zasługę w jej utrzymaniu należy oddać Cerkwi prawosławnej, dzięki której udało się utrzymać świadomość narodową wiernych. Ci, którzy wybrali Kościół rzymskokatolicki, już do Cerkwi nie wrócili. Wierni, mimo że część po 1956 roku odeszła do Cerkwi grekokatolickiej, trzymają się swojej tradycji i, co bardzo ważne, języka.
    Znaczna część Łemków uważa, że została wysiedlona niesłusznie. Władze PRL nie widziały problemu, ponieważ dla nich wszyscy byli Ukraińcami. Już w okresie przedwojennym mówiło się, że Łemkowie będą przesiedleni. Mawiało się o błotach pińskich, bo nic tak nie góralom nie robi dobrze, jak teren błotnisty. Przykładem były przedwojenne zarządzenia, zlecające odsuwać ludność niepolską na kilkadziesiąt kilometrów od granicy, więc nasilenie antyłemkowskich działań w latach 30., a zwłaszcza po śmierci Piłsudskiego, w latach 1938-1939, przeniosło się na lata 40. Do tego doszedł niechętny, często wrogi stosunek ludności polskiej do Łemków, mimo że w większości nic nie wiedzieli o wydarzeniach na Wołyniu czy klęsce Powstania Warszawskiego.
   Mój dom rodzinny często odwiedzali wysiedleni, głównie z Banicy koło Grybowa, i mówili o starych, dobrych czasach. Nie mogli zrozumieć, dlaczego znaleźli się tutaj. Dla nich była to wielka krzywda.
   Czy straty moralne da się zrekompensować? Chodzi tu nie tylko o zwrócenie lasów czy gospodarstw. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się potępienie akcji „W” przez władze państwowe. Tymczasem, mimo ewidentnych przestępstw władz komunistycznych, nie ma spadkobiercy, który uznałby krzywdę państwa wobec mniejszości ukraińskiej, obywateli polskich, walczących na frontach II wojny światowej. Nie ma równych wobec prawa. Polskie oddziały partyzanckie udało się zrehabilitować, ale nie uczyniono tego dotąd wobec więźniów Jaworzna. Wprawdzie Senat III RP potępił Akcję Wisła, ale nie doczekaliśmy się podobnego gestu ze strony Sejmu. Kiedy porusza się tę kwestię, zaraz odzywają się głosy: bo przecież był Wołyń. Sądzę, że ofiarom Akcji Wisła należy się moralna rekompensata.
   
   Jerzy Starzyński, historyk, dyrektor Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Kyczera”:
   – Jako historyk mogę zrozumieć, z punktu interesu państwa polskiego, że nie tolerowało na swoim terytorium obcej siły militarnej. Nie mogę natomiast pogodzić się z faktem zastosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec ludności cywilnej, która przełożyła się na masowe przesiedlenia z terenów, gdzie mieszkała od wieków.
   Na Podhalu władze nie przesiedliły ludności, aby rozprawić się z oddziałami AK. Deportacja w ciągu kilku godzin w odniesieniu do Łemków, których stosunek do UPA w większości był obojętny, była wielką krzywdą.
   Nie zgadzam się też z opinią, że dla Łemków przesiedlenie oznaczało rozwój cywilizacyjny. Nie otrzymali oni wcale lepszych gospodarstw. Mój dziadek miał ponad dwadzieścia hektarów gruntów, w tym kilkanaście hektarów lasu, a w okolicach Piły otrzymał piaski szóstej kategorii o dużo mniejszym areale. Kilka rodzin osiedlono w rozwalającym się domu. Wystarczy pojechać na Słowację, gdzie Łemkowie zostali, i zobaczyć jak dobrze wyglądają ich wsie, podczas gdy południowa część Karpat była uboższa od północnej. Do tego dochodzi jeszcze niewyobrażalna skala cierpień psychicznych tych ludzi. Tego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Dla Łemków jest ona cezurą, końcem ich świata, pewnej epoki. Wysiedlenie Łemków i Ukraińców to ogromna strata nie tylko dla nich samych, ale państwa polskiego, choćby w sferze gospodarczej czy kultury narodowej.
   
   Dr Bohdan Horbal, Biblioteka Publiczna w Nowym Jorku:
   – Akcja Wisła jest jedną z największych tragedii w historii Łemków, ponieważ omal nie dokończyła etnicznego zniszczenia Łemkowszczyzny i do dziś wyciska swoje piętno na całej społeczności łemkowskiej i na każdym Łemku.
   Chociaż liczba przesiedlonych w latach 1944-1946 na Ukrainę była większa, to w pamięci zbiorowej Łemków w Polsce akcja Wisła ma inny wymiar. Po 1946 roku w Karpatach została jeszcze znaczna liczba Łemków, a niektórym udało się „po cichu” wrócić z „sowieckiego raju.” Nadszedł jednak 1947 rok, kiedy to na zachodnie i północne ziemie Polski nikt nie jechał dobrowolnie. Po 1947 roku na Łemkowszczyźnie pozostały już jedynie pojedyncze łemkowskie rodziny. Wiadomo, że na Ukrainie nikt chlebem i solą Łemków nie witał. Wiele tam wycierpieli, włącznie z upokorzeniem i głodem, ale nikt nie zamykał ich w obozach, tak jak w Jaworznie. Zastosowanie niehumanitarnej, zbiorowej odpowiedzialności wobec Łemków miało i ciągle ma podwójny wymiar, ponieważ UPA wśród większości Łemków nie miała poparcia. Jednak dla władz komunistycznych nie miało to znaczenia, gdyż w rzeczywistości Akcja Wisła była jednym z etapów etnicznej polityki komunistów, wypracowanej jeszcze w czasie wojny, a mającej na celu utworzenie jednolitego pod względem narodowościowym państwa poprzez pozbycie się albo asymilację mniejszości narodowych. Dlatego też, pod pretekstem odizolowania cywilnej ludności ukraińskiej od UPA, wysiedlano także Łemków, choć przecież znaczna ich część nawet nie uważała się za Ukraińców. Przy takim podejściu do sprawy łemkowskiej, przez cały okres komunistyczny w Polsce, władze nie zezwalały na utworzenie niezależnej łemkowskiej organizacji społeczno-kulturalnej, bo zgoda na jej powołanie do życia wskazywałaby na niesprawiedliwe potraktowanie Łemków w 1947 roku.
    Zachowanie tożsamości narodowej było i jest do dziś bardzo trudne, ponieważ społeczność łemkowska w diasporze stanowi mniejszość. Po przemianach w 1989 roku sytuacja uległa poprawie. Pojawiły się rzetelne publikacje dotyczące Akcji Wisła i jej następstw, napisane przez Łemków, Ukraińców i Polaków.
   Pamiętać i wspominać należy, ponieważ bez pamięci naród nie istnieje, ale trzeba mieć też świadomość, że życie toczy się dalej.
   
   Anna Rydzanicz
   fot. autorka


Orginał artykyłu z  Przeglądu Prawosławnego

------------------------------------


Wyznania poszukiwacza ofiar rzezi wołyńskiej. Tego, co znalazł, nie chciała pokazać żadna telewizja.

Posted by Marucha w dniu 2014-02-04 (wtorek)

Robert Kmieć zajmuje się poszukiwaniem skarbów od kilkunastu lat. Wyciąga z jezior czołgi, samoloty i wozy opancerzone. Nie robi tego dla fantów, nie szuka łatwego zarobku. Dla niego ta praca jest odkrywaniem historii, często makabrycznej, brutalnej i niewygodnej politycznie.

Robert Kmieć podczas wyprawy na jedno z jezior pod Nowym Dworem Mazowieckim. Tym razem w poszukiwaniu zatopionego pojazdu pancernego.

Tak jest w przypadku rzezi wołyńskiej, podczas której tysiące naszych rodaków straciło życie. Czy to było ludobójstwo? Poszukiwacz, który był na miejscu zbrodni i miał w ręku roztrzaskane siekierą czaszki małych dzieci nie ma żadnych wątpliwości. W rozmowie z Menstream.pl opowiada, jak trudno dotrzeć z prawdą do społeczeństwa.

Menstream.pl: Jak to możliwe, że Ukraina pozwoliła zbliżyć się polskim badaczom do miejsca zbrodni? To przecież niewygodne fakty.

Robert Kmieć: Dostaliśmy od władz Ukrainy zezwolenie na kilka dni pobytu w okręgu wołyńskim. Pojechał z nami również Adam Sikorski, znany z telewizyjnego programu Było, nie minęło. To on dokumentował całą ekspedycję. Były dwa wyjazdy, w ubiegłym roku i wcześniej, dwa lata temu. Można powiedzieć, że nasze poszukiwania były trochę półlegalne.

Co to znaczy?

Po pierwsze trzeba było przetransportować na miejsce georadary i inny sprzęt, który miał nam posłużyć do zlokalizowania i zmierzenia ewentualnych mogił, które mieliśmy zamiar znaleźć. No i nie mogliśmy przecież powiedzieć wprost Ukraińcom, po co tak naprawdę jedziemy na Wołyń.

Więc jaką wersję usłyszeli?

Akurat zdarzyło się, że prezydent Bronisław Komorowski miał spotkać się z prezydentem Ukrainy na otwarciu polskiego, powojennego cmentarza. To było niedaleko miejsca, które chcieliśmy sprawdzić. Tłumaczyliśmy więc, że jesteśmy na miejscu w związku z tym wydarzeniem. To była nasza przykrywka.

I nikt nie obserwował, co tam robicie? Trochę trudno w to uwierzyć.

Oczywiście byliśmy sprawdzani. Funkcjonariusze KGB co rusz przyjeżdżali, przyglądali się, wypytywali i patrzyli na ręce. Zdarzało się, że chcieli utrudnić nam poszukiwania podrzucając gdzieś niewybuch.

Żeby przepłoszyć badaczy?

Tak. Mówili, że mają zgłoszenie od pobliskich mieszkańców, że w okolicy jest jakiś niewypał i muszą to sprawdzić. Oczywiście dla naszego bezpieczeństwa. W rzeczywistości obawiali się tego, co możemy znaleźć.

Domyślam się, że ekspedycja na ziemię wołyńską przyniosła rezultat.

To, co zobaczyłem na Ukrainie, ma się nijak do tego, co oglądałem wcześniej, w kilkunastoletniej karierze poszukiwacza. Nie raz miałem do czynienia z grobami żołnierskimi, z których wyciągaliśmy czaszki i kości. Widziałem już po pięćdziesiąt osób pochowanych zbiorowo. Stojąc jednak nad mogiłami w Wołyniu, coś ścisnęło mi serce. Jeszcze po powrocie do kraju, przez trzy tygodnie nie mogłem dojść do siebie. Do dzisiaj trudno dobierać słowa, gdy o tym opowiadam.

Co tak Panem wstrząsnęło?

To może zrozumieć tylko osoba, która stoi nad grobem, w którym spoczywa nie jedna osoba, lecz dziesiątki dzieci powrzucanych jedno na drugie. Bo większość zwłok w odnalezionych przez nas mogiłach, to były właśnie dzieci, w różnym wieku. Znajdowaliśmy szczątki dwulatków, czterolatków, dziesięciolatków.

Żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii nie oszczędzali przecież nikogo. Mordowano całe rodziny, bez wyjątku.

Tylko w jaki sposób. W niektórych czaszkach małych dzieci były dziury wielkości pięści, zapewne od uderzenia młotkiem lub siekierą. Przecież to jest niewyobrażalne, żeby tak postępować z drugim człowiekiem. Pytaliśmy też Ukraińców, którzy zainteresowani podchodzili do nas, czy pamiętają tamte lata. Niektórzy zgodzili się mówić.

Co wyłania się z ich opowieści?

Dantejskie sceny. Akurat prowadziliśmy prace przy ukraińskiej wsi Ostrówki. Lasy i pola obok tej miejscowości do dzisiaj noszą miano trupiego pola, pobliscy mieszkańcy bez problemu potrafią je wskazać. To tam Ukraińcy wymordowali setki Polaków, pozostawiając ciała bez pochówku. W lasach walały się trupy, które stały się później pożywką dla kruków. Dopiero po dwóch tygodniach armia Rosyjska, która zajęła tamte ziemie, nakazała pobliskim mieszkańcom wykopać mogiły i zrzucić do nich zwłoki. Odór rozkładających się ciał było ponoć czuć w promieniu kilku kilometrów, a zwłoki kobiet, dzieci i mężczyzn były już tak rozłożone, że trzeba było ściągać je do mogił bosakami i widłami, bo już się rozczłonkowywały, odpadały ręce, nogi i głowy. I my te mogiły właśnie odkryliśmy.

Władze Ukrainy zdają sobie sprawę z powagi tego odkrycia? Przyznał Pan, że byliście obserwowani.

Chyba nie zdają sobie sprawy ze skali naszych odkryć, ponieważ byliśmy bardzo czujni. Najgorzej było z Ukraińcem, to był chyba jakiś konserwator zabytków z okręgu lwowskiego, który został oddelegowany, by nadzorować nasze prace. No i byli jeszcze wspomniani funkcjonariusze z KGB, którzy nas nachodzili.

Na czym to nękanie polegało?

Pamiętam, jak mundurowi przyjechali i rzucili wszystkich na maskę samochodu. Rewizja, pytania, oglądanie sprzętu. Było ich kilku. Dowódca przez dłuższy czas wydzwaniał do swoich zwierzchników z pytaniem, co z nami zrobić. W końcu odpuścili, bo nie znaleźli podstaw do zatrzymania. Mieliśmy szczęście. Innym razem prawie się zdemaskowaliśmy. Mundurowi byli o krok, by zobaczyć ogrom naszych odkryć.

Jak udało się uniknąć kłopotów?

Gdy już zorientowaliśmy się, z czym mamy do czynienia, trzeba było wszystkie szczątki opisać, skatalogować i policzyć. Pomagali w tym archeolog oraz antropolog, których mieliśmy w naszej ekipie. Wszystko układali skrzętnie na workach, rozłożonych na ziemi obok grobowca. Robiliśmy dokumentację, fotografie, by nikt nie zarzucił nam bezczeszczenia ciał. Nagle usłyszeliśmy dźwięk silnika. To były dwa samochody KGB. Na szczęście droga przez pola była trudna, więc trochę zajęło im dotarcie na nasze stanowisko badawcze. Mieliśmy więc czas, by zareagować. Cztery osoby szybko wykopały nowy dół, do którego poskładaliśmy wydobyte już z mogiły szczątki i ponownie przysypaliśmy je ziemią. Na to poszła beczka, na niej porozkładaliśmy jedzenie, dla niepoznaki. Jak Ukraińcy dotarli na miejsce i zajrzeli do mogiły, było w niej chyba sześć ciał. Tylko tyle znaleźliście? zapytali. Pokręcili się trochę po obozowisku i odjechali.

Co się później stało z tymi wszystkimi szczątkami? Nadal są zakopane na trupim polu?

Nie mogliśmy tak tego zostawić. Wszystkie odnalezione przez nas zwłoki zostały przeniesione na polski cmentarz, gdzie została odprawiona msza przez polskiego księdza.

Na tym samym cmentarzu, na którym mieli spotkać się prezydenci?

Tak. Z jakiś powodów, których nie znam, do spotkania głów obu państw jednak nie doszło. Były jednak osoby z Polski, rodziny pochowanych tutaj w czasie wojny rodaków. Przyjechali również przedstawiciele duchowieństwa ukraińskiego. Pamiętam, że jak zaczęła się część mszy, podczas której chowano wszystkie znalezione przez nas szczątki, opuścili oni cmentarz i stali za płotem. Wszyscy byli w szoku, nie rozumieli takiego zachowania.

Jak Pan je interpretuje?

Jestem prostym człowiekiem, nie wiem, co o tym sądzić. Najważniejsze było dla mnie wtedy upamiętnienie pamięci zamordowanych.

Na trupim polu też stanął jakiś znak, przypominający o tej zbrodni?

Ukraińcy pozwolili nam wyciąć dwa drzewa. Zbiliśmy z nich krzyż, który tam stanął. Tylko w ten sposób, oraz krótka modlitwą, mogliśmy oddać hołd wymordowanym rodzinom.

Co stanie się z zebranym przez badaczy materiałem? Przecież robiliście zdjęcia, kręciliście materiał filmowy.

To nie zginie. Adam Sikorski robi na jego podstawie film dokumentalno-fabularyzowany. Mogę już zdradzić, że obraz będzie miał premierę we wrześniu tego roku, będą pokazy w Warszawie. Po premierze można spodziewać się niemałego zamieszania.

Robert Kmieć podczas pracy.

Dlaczego? Przecież temat Wołynia nie jest nowy. Polacy już się z nim obyli.

Tylko ten film przedstawi prawdę historyczną, pokażemy doły śmierci, które zastaliśmy w Ukrainie. Będą inscenizacje mordu, żadnego przekłamania. Moim zdaniem to bardzo wstrząsający materiał. Proszę sobie wyobrazić, że żadna stacja telewizyjna nie jest zainteresowana wyemitowaniem dokumentu, ponieważ jest zbyt drastyczny, zbyt bije w interesy ukraińsko-polskie. Na szczęście znalazł się człowiek, który wyłożył pieniądze na realizację projektu. Tyle mogę powiedzieć.

Z tego co Pan mówi, ten film może jednak uderzyć w interesy ukraińsko-polskie.

Jeżeli były mordy, to trzeba pokazać, w jaki sposób ich dokonywano. Nie mówię, byśmy rozpętywali trzecią wojnę światową i szli na Ukraińców. Jednak dopóki władze tego narodu nie przyznają, że takie zbrodnie miały miejsce i nie potępią tego, co się wydarzyło, nie ma mowy o jakimkolwiek pojednaniu. Stepan Bandera, który ponosi odpowiedzialność za zorganizowane ludobójstwo polskiej ludności cywilnej na Wołyniu, nadal jest przecież traktowany u nich, jak bohater narodowy.

Trzy lata temu zostało mu nadane największe odznaczenie państwowe na Ukrainie. Później je cofnięto.

Co z tego, jeśli w zamian postawili mu kolejny pomnik? Ponad osiem szkół na terenie Ukrainy nosi też imię Bandery, podobnie jak około dwieście ulic, nie mówiąc o innych instytucjach. Oni naprawdę uważają go za wielką postać. Jeszcze sporo czasu może minąć, nim zmienimy karty historii.

Robert Kmieć zajmuje się poszukiwaniem skarbów od około trzydziestu lat. Profesjonalnie robi to od lat dwunastu. Pracował m.in. z red. Adamem Sikorskim przy programie Było, nie minęło, teraz działa w szeregach Narodowej Agencji Poszukiwawczej, organizacji współpracującej z instytucjami państwowymi, takimi jak: Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Armii Krajowej, IPN, Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Robert Kmieć pracuje również z Bogusławem Wołoszańskim przy nowym cyklu dokumentalnym pt: Skarby III Rzeszy.

http://menstream.pl

------------------------------------


„Strach nawet o tym pamiętać”

Włodzimierz Łebediuk, wspomnienia z Halinówki i Chołoniewicz.

Treść publikowana była w prasie ukraińskiej.

On do redakcji wszedł pobudzony. Na twarzy był wypisany niepokój, w głosie pełnym bólu można było wyczuć, że nie znajduje się tu dla własnych interesów, a z przyczyn zdecydowanie ważniejszych. Z wielkim trudem opanował emocje i opowiedział jak to w dniu niepodległości odwiedził rodzinną wioskę. Był obecny na mityngu poświęconemu temu dniu, na którym występował starosta ("hołowa") miejscowego powiatu i opowiadał, że zawsze trzeba pamiętać o bohaterach wojennych itd., lecz nazwiska które wymieniał nie miały nic wspólnego z bohaterstwem, a całkiem odwrotnie.

Włodzimierz był głęboko poruszony, a zarazem oburzony tą nieprawdą. Zgłosił tę informację do odpowiednich organów władzy. Wyższa instancja sprawdziła tę okoliczność i okazało się że Włodzimierz Łebediuk ma całkowitą rację. Na kolejnym zebraniu sprostowano ww. fakty, a starosta tamtego powiatu otrzymał „baty”.

Po jakimś czasie spotkaliśmy się z Łebediukiem, pytałem w którym roku On się urodził i co pamięta z wojny.
- Nie odpowiem dokładnie, być może w 1934, a może w 1937 - z bolesną nutką w głosie odpowiedział - taki mój los, bo tak naprawdę nigdy nie obchodziłem własnego dnia urodzin.

W miejscu gdzie był nasz dom, teraz sieją pszenicę. Jak bym wyszedł za Chołoniewicze i patrzył przed siebie, to widać i pole i las. Znajdowała się tam kolonia Halinówka.
Matka moja Zinida – była Czeszką, ojciec – Ukrainiec. Po sąsiedzku mieszkali Polacy - Wesoły (brat mojej mamy), często odwiedzaliśmy się. Nasza chatka stała na skraju lasu. 
Pewnego dnia, doskonale pamiętam, że było to latem, słońce wschodziło, matka strasznie zaczęła krzyczeć – „Banderowcy idą!” Uciekliśmy do lasu. Banderowcy bali się nas gonić, wiedząc, że niektórzy mężczyźni mają broń i w każdej chwili mogliby dać odsiecz. Naszą wioskę spalili. Przeprowadziliśmy się do Chołoniewicz, tam ojca rodzina miała pusty dom.

Banderowcy uczyli swoich sympatyków strzelać. Organizowane były nawet kursy. Głównym nauczycielem był Ostap Łebediuk. Ojca mego też zmuszali do szkolenia – odmówił. Został za to zamordowany. Dobrze pamiętam rozpacz matki po tym, jak dowiedziała się, że ojciec nie żyje. Wyrok banderowskiego sądu brzmiał – „zamordować”, a sędzią była nacjonalistka o przezwisku „Smolicha”. Kiedy furmanką przejeżdżała przez wieś, matka biegła za nią i lamentowała: „Powiedz gdzie jest mój Pietro”. „Szukaj go na Hadesach”- usłyszała. Za wsią było urwisko, matka biegła tam i zauważyła kobietę kopiącą ziemniaki – „Nie widziałaś mojego Pietra?” – „Leży w rowie”.

Wypłakała się biedna nad nim i wróciła na wioskę. Trzeba było organizować pogrzeb. Stryjek Michajło, siostry ojca mąż, zaprzągł konia (ja byłem z nim i wszystko widziałem na własne oczy). Ojciec leżał twarzą do ziemi, a ręce z tyłu były omotane drutem kolczastym. W mojej głowie krew się zagotowała, jak zobaczyłem ten widok. Zawinęliśmy go w koc i pochowaliśmy.

 

Pamiętam straszną biedę i nędzę, a nas było czworo. Najstarsza Maria miała wtedy może 12 albo 14 lat. O rok młodsza Zosia, potem ja i najmłodszy Wasyluk – nie więcej jak trzy, cztery latka. Tak minęła kolejna jesień i zima, pełna niepokoju, strachu. Niekiedy cos stuknie, puknie na podwórku, a mama cała w nerwach przy oknie – to po mnie przyszli. Ten strach był wszechobecny, żyliśmy w ciągłym stresie. 

Pod koniec zimy tragedia nie obeszła stroną naszego domu. Był wieczór, paliło się w piecu. Znienacka ktoś zaczął głośno walić po oknach – „Dzieci to za mną” płakała mama i miotała się z kąta w kąt, szukając miejsca na schowek, a nieproszeni goście wyłamywali drzwi.
- „Och dzieci moje biedne, będzie nam to co z ojcem”. Nie było możliwości ucieczki. Banda w chacie, było czterech mężczyzn. Pamiętam, że jednego wołali „Gróć”, a drugiego „Mycia”. Jeden stał z automatem z okrągłym dyskiem, drugi przy nim trzymał karabin z bagnetem. Odróżniałem broń i wiedziałem, że bagnet był niemiecki, bo szeroki. Bandyta uderzył matkę w piersi, upadła i krzyknęła: „Dzieci, uciekajcie!” Maria wyrwała do drzwi, ja za nią. Za próg nie zdążyłem wybiec, złapał mnie bandyta i dostałem czymś ciężkim w głowę. Wpadłem w noc, a kiedy ocknąłem się, nie cieszyłem się, że żyję. Bolało całe ciało, krzyknąłem. Od tego krzyku, bólu, strachu, rozrywało piersi, nie chciało się żyć. Matka leżała pośrodku chaty na lepkiej, czerwonej od krwi podłodze. Całe ciało było pokłute bagnetem. Wydawało się, że jej ciało gwoździami poprzybijano do podłogi. Obok niej martwa Zosia. Miała połamane, zmasakrowane ręce, może chciała obronić matkę, a bandyci nie pozwolili jej tego uczynić. To, co było rękoma wyglądało jak dwa polana obciągnięte skórą. Pomyślałem, ze to koniec świata. Życie w chacie wygasło i stało się prawdziwym piekłem.

Ostatni raz spojrzałem na matkę i wydawało się, że na jej wymęczonej twarzy zostało to, co chciała powiedzieć w ostatniej chwili: „Jak to synku, prosiłam, abyś uciekał”. Zerwałem się na nogi, zachwiało moim ciałem. Chciałem biec od tego strasznego miejsca, wszystko jedno gdzie i usłyszałem płacz najmłodszego Wasyla. „Braciszku kochany, ty żyjesz”- podleciałem do małego. Leżał omotany kocem, tak jak wieczorem matka go ułożyła. Wziąłem go na ręce, odwinąłem koc, a z niego wylała się krew. Okazało się, że i jego dźgnęli bagnetem. Przedziurawili mu gardło. Mały krwawi, a ja nie wiem jak mu pomóc. Pobiegłem do sąsiadki, zwali ją Wiroczką (do tej pory mieszka w Chołoniewiczach) – „Weźcie Wasylka” prosiłem ją – „Bo naszych wszystkich zamordowali”. Wiroczka posłuchała i przyszła. Dzieci ona miała w podobnym wieku co ja. Do nich wcześniej też przychodziliśmy chować się od bandytów. Wzięła małego Wasyla, obmyła, do rany na gardle coś przyłożyła, a ten płacze – jeść prosi. No to Wiroczka zupy podstawiła i jego karmiła łyżeczką, a ona przez dziurkę w gardle wylewa się. Pożył mój braciszek niedługo.

Poszedłem po wsi rodziny szukać, znalazłem ciotkę. Karmiła mnie przez parę miesięcy, ale dłużej nie mogła. Potem byłem u wujka Iwana – rodzonego brata ojca. Ten swoich miał dziewięcioro albo dziesięcioro dzieciaków, ale tez łyżkę dostałem. Rosły wujkowe dzieci, a ja z nimi. One poszły do szkoły, ja też. Dyrektor szkoły, kiedy się dowiedział, że jestem sierotą, przytulił mnie mocno jak kiedyś ojciec i powiedział: „Najstraszniejsze to ty synku przeżyłeś, teraz nie zginiesz”. Pozmieniał moje dokumenty i zapisał, że jestem w 1940 roku urodzony, po to, abym jak najdłużej pomoc dla sierot mógł otrzymywać. Jak jego losy potoczyły się – nie wiem, ale bardzo bym chciał spotkać się z nim, ukłonić się nisko, podziękować za to niewielkie kłamstwo, które uczynił dla mojego kawałka chleba.

 

Dorastaliśmy w te powojenne lata szybko. A mnie wstyd ogarniał – chłopcy, moi rówieśnicy, z ojcami w pole do pomocy jeździli, a ja ciągle do szkoły. Poszedłem więc do miasteczka Kiwierce, znalazłem komendanta wojskowego i prosiłem o przyjęcie mnie do wojska. Opowiedziałem o swoim losie, prosiłem, aby komisja ustaliła, ile tak naprawdę mam lat. Major do którego mnie skierowano już nie był młodym człowiekiem. Wysłuchał mnie, podszedł do okna, odwrócił się, a ja widziałem, jak drżą mu plecy. Domyśliłem się, że on płacze. Może za moim, a może za swoim, a może nad naszymi losami. Stałem w milczeniu i też cichutko płakałem. Po tym spotkaniu dojrzałem, komisja ustaliła, że jestem z 1936 roku, wkrótce zostałem żołnierzem awiatorem.

 

Nigdy nie zapomniałem tych wydarzeń. Przed oczyma skręcone drutem kolczastym ręce ojca i pokłuta bagnetem twarz matki. Wyobraziłem sobie ich młodymi ludźmi. Jestem pewien, że z setki zdjęć na pewno poznałbym ich.

O starszej siostrze opowiem. Kiedy przyszła Wiroczka po Wasylka, zobaczyła, że nie ma jej w chacie wśród zabitych. „Szukaj Marię” – powiedziała – „Być może ona u kogoś ze swojaków schowała się”. Ucieszyłem się, że nie zostałem sam na świecie. Szukałem, lecz do swojaków nie doszedłem. Jakieś czterysta metrów od naszego dworu leżała zabita. 

Włodzimierz Łebediuk

stat4u